Oleńka żyła tylko 29 dni. Jej śmierć wstrząsnęła nie tylko rodziną, ale również całą społecznością Brzeska. Dziewczynka zmarła na oddziale pediatrycznym Szpitala Powiatowego, po niemal półtoragodzinnej reanimacji. Historia jej ostatnich chwil ujawnia dramatyczne zaniedbania i niepotrzebne opóźnienia, które mogły kosztować życie tego niewinnego dziecka.


Ola urodziła się zdrowa. Już w trzeciej dobie po porodzie wraz z mamą została wypisana do domu. Regularne wizyty u lekarza rodzinnego nie wykazały żadnych niepokojących objawów. – Moja córka była wyjątkowo grzecznym i bezproblemowym dzieckiem. Jadła, spała, a w ostatnich dniach uśmiechała się do nas i próbowała dźwigać główkę do góry – wspomina pan Krzysztof, tata małej Oli.


W sobotę, 18 maja, Krzysztof spędził z córeczką kilka godzin, nie wiedząc, że to będą ich ostatnie wspólne chwile. W nocy, 19 maja, mama Oli zauważyła, że jej córka dziwnie oddycha i charczy. – Mama Oli do mnie zadzwoniła, powiedziała o tym dziwnym oddechu. Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli pojedzie na SOR w Brzesku, by córkę zobaczył lekarz – mówi pan Krzysztof.


Kobieta wraz z 14-letnią córką dotarła na SOR około godziny 3 nad ranem. Drzwi były zamknięte. Wyszła do nich kobieta, która poleciła udać się na oddział pediatryczny, nie spojrzawszy nawet na małą Olę. Mama Oli z nosidełkiem w ręku musiała szukać pediatrii w innym budynku szpitala. Minuty mijały, a czas był kluczowy. Gdy w końcu trafiła na oddział pediatryczny, na ratunek było już za późno.


Lekarz stwierdził, że oddech Oli wskazuje na zatrzymanie krążenia. Rozpoczęła się desperacka walka o jej życie. – Zaczęła się bieganina. Okazało się, że na pediatrii nie mają defibrylatora, więc pobiegli po niego. Gdy dotarłem do szpitala, córka już nie żyła. Zmarła o 5:20 – relacjonuje Krzysztof.


Personel szpitala poinformował rodzinę, że muszą czekać na ordynatora i psychologa do godziny 7. Po rozmowie z ordynatorem, mogli się pożegnać z córką. Oleńka leżała w tych samych śpioszkach, w których przywiozła ją mama do szpitala. Wyglądała, jakby spała. Na to wszystko patrzyła 14-letnia siostra Oli. – Na psychologa się nie doczekaliśmy. O godzinie 7.00 opuściliśmy szpital – mówi Krzysztof.


Dyrekcja szpitala wydała oświadczenie, w którym podkreśla, że "dziecko zostało przyjęte do szpitala bez oznak życia i niezwłocznie podjęto akcję resuscytacyjną, która okazała się nieskuteczna". Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Wyniki sekcji zwłok Oli nie są jeszcze znane. Dziewczynka została pochowana w rodzinnym grobowcu obok dziadków.