Punktualnie o 20:00 rozpoczęła się debata przed II turą wyborów prezydenckich, transmitowana przez największe stacje telewizyjne w kraju. Spotkanie zorganizowane przez TVP, TVN24 i Polsat, prowadzone przez Jacka Prusinowskiego z „Super Expressu”, miało być merytoryczną rozmową o przyszłości Polski. Zamiast tego widzowie byli świadkami politycznego starcia, w którym nie brakowało personalnych wycieczek i ciętych ripost.
Debata została starannie zaplanowana – sześć bloków tematycznych: zdrowie, bezpieczeństwo, gospodarka, polityka społeczna, zagraniczna i światopogląd. Kandydaci mieli 30 sekund na pytanie, 90 na odpowiedź i 30 na ripostę. Jednak już od pierwszych minut stało się jasne, że reguły nie ostudzą politycznego ognia.
W segmencie poświęconym ochronie zdrowia Karol Nawrocki uderzył jako pierwszy, zarzucając Rafałowi Trzaskowskiemu, że nie radzi sobie z kolejkami w warszawskich przychodniach. Prezydent stolicy nie pozostawił ataku bez odpowiedzi – wytykał rywalowi brak doświadczenia i unikanie odpowiedzialnych decyzji.
Jednym z punktów zapalnych była kwestia in vitro. Trzaskowski otwarcie zapytał Nawrockiego, czy zamierza walczyć z tą metodą leczenia niepłodności. Kandydat wspierany przez PiS zapewnił, że nie będzie podejmował inicjatyw w tej sprawie, ale jako prezydent będzie wspierał każdego obywatela – niezależnie od pochodzenia.
Trzaskowski wykorzystał również debatę do przypomnienia niewygodnych spraw z przeszłości Nawrockiego, zarzucając mu nieuregulowane rachunki w muzeum, którym zarządzał. W odpowiedzi Nawrocki oskarżył przeciwnika o ignorowanie problemów seniorów i lekceważenie ich potrzeb. Atmosfera zrobiła się napięta, a emocje buzowały po obu stronach.
Punktem kulminacyjnym debaty była wymiana zdań na temat pandemii COVID-19. Trzaskowski nie krył swojego krytycyzmu wobec działań rządu PiS i zażądał jasnego stanowiska od swojego rywala w sprawie rozliczenia Morawieckiego i Szumowskiego. Nawrocki próbował się zdystansować od decyzji partyjnych liderów, podkreślając, że nie wszystkie popierał – i przypominając Trzaskowskiemu, że to nie z Morawieckim ma debatować, lecz z nim.
Kiedy temat zszedł na pakt migracyjny, znów doszło do konfrontacji. Nawrocki zarzucił Trzaskowskiemu mijanie się z prawdą, na co prezydent Warszawy odpowiedział uderzeniem w politykę PiS i ich skłonność do „podpisywania wszystkiego w ciemno”, w tym także – jak stwierdził – porozumień bez konsultacji ze społeczeństwem.