W trakcie rejsu jeden z pasażerów stracił przytomność i mimo natychmiastowej interwencji załogi jego życia nie udało się uratować. Maszyna została zmuszona do awaryjnego lądowania w Kopenhadze.

Dramatyczne chwile nad Europą

Boeing 787 Dreamliner Polskich Linii Lotniczych LOT wystartował w środę po południu z lotniska Chopina. Rejs oznaczony numerem LO26 miał po około dziewięciu godzinach dotrzeć do Nowego Jorku.

Około dwóch godzin po starcie w kabinie pasażerskiej doszło do nagłego pogorszenia stanu zdrowia jednego z podróżnych. Mimo natychmiastowej reakcji stewardów i prób udzielenia pomocy, sytuacja przybrała dramatyczny obrót.
Pasażer zmarł w powietrzu.

Pilot natychmiast zdecydował o przekierowaniu lotu do Kopenhagi, gdzie na lotnisku czekały służby medyczne i policja. W porcie lotniczym samolot wylądował bezpiecznie, a na miejscu przeprowadzono wszystkie niezbędne czynności służbowe.

LOT potwierdza tragiczne zdarzenie z wczorajszego dnia

Biuro prasowe Polskich Linii Lotniczych LOT potwierdziło w czwartek, że w czasie wczorajszego lotu z Warszawy do Nowego Jorku doszło do śmierci jednego z pasażerów.

W oświadczeniu przekazano, że decyzja o awaryjnym lądowaniu była zgodna z obowiązującymi procedurami bezpieczeństwa. Przewoźnik zapewnił również, że pozostałym pasażerom zaoferowano alternatywne połączenia oraz pełne wsparcie logistyczne.

„Załoga działała profesjonalnie i zgodnie z procedurami. Decyzja o lądowaniu w Kopenhadze była podyktowana troską o bezpieczeństwo i dobro wszystkich na pokładzie” – przekazał LOT w komunikacie.

Co dzieje się w takich sytuacjach?

Śmierć pasażera w czasie lotu to sytuacja niezwykle rzadka, ale linie lotnicze mają przygotowane procedury na wypadek takiego zdarzenia.


W momencie stwierdzenia zagrożenia życia, załoga wzywa pomoc przez komunikaty w kabinie i sprawdza, czy na pokładzie znajduje się lekarz lub ratownik medyczny.


W razie potrzeby wykorzystywany jest defibrylator AED, który znajduje się na wyposażeniu każdego samolotu LOT-u.

Jeśli mimo podjętych działań nie udaje się uratować życia, kapitan ma obowiązek zawrzeć trasę i wylądować na najbliższym lotnisku, gdzie możliwe jest przekazanie ciała służbom.


Tak też stało się w przypadku wczorajszego lotu – samolot skierował się do Kopenhagi, mimo że znajdował się bliżej Norwegii.

Pasażerowie w szoku, załoga pod opieką specjalistów

Dla pozostałych podróżnych lot szybko zamienił się w dramatyczne przeżycie. Po wylądowaniu część osób otrzymała pomoc psychologiczną i została objęta opieką personelu lotniska.
Załoga, zgodnie z procedurą LOT-u, również skorzystała ze wsparcia psychologicznego.

Linia lotnicza poinformowała, że maszyna wróciła do Warszawy jeszcze tego samego dnia, a pasażerowie kontynuowali podróż do Nowego Jorku kolejnymi połączeniami.

Tragiczny incydent przypomina o ryzyku zdrowotnym w podróży

Eksperci podkreślają, że takie sytuacje – choć rzadkie – są realnym zagrożeniem podczas długich, wielogodzinnych lotów.


Długotrwałe siedzenie, odwodnienie czy choroby układu krążenia mogą doprowadzić do nagłego pogorszenia stanu zdrowia, nawet u osób, które wcześniej nie miały objawów.

Specjaliści apelują, by przed lotem konsultować się z lekarzem, szczególnie w przypadku problemów z sercem, ciśnieniem czy układem oddechowym. Warto też pić dużo wody i wstawać z fotela, by rozprostować nogi w trakcie lotu.

Pasażer zmarł w powietrzu, samolot wrócił do Warszawy

Wczorajsze wydarzenia pokazują, że nawet najbardziej rutynowy lot może przerodzić się w dramat.


Śmierć pasażera nad Europą wstrząsnęła zarówno podróżnymi, jak i załogą. Choć przewoźnik nie ujawnił szczegółów dotyczących tożsamości zmarłego ani przyczyny śmierci, wiadomo, że cała sytuacja przebiegła z zachowaniem pełnych procedur bezpieczeństwa.

Samolot LOT-u wrócił do Warszawy w godzinach wieczornych, a incydent stał się przedmiotem wewnętrznego raportu.