Ciągle przychodziła i wtykała nos w moje życie. Nie było żadnej reakcji na moje uwagi, więc musiałam posunąć się do ekstremalnych środków.

Moja teściowa nie jest wyrozumiałą kobietą, więc wszystko stało się przez skandal. Mój mąż zaczął bronić swojej matki, a ja powiedziałam mu, że od teraz jego dom jest przy jego mamie.

Nie mogę już tego znieść. Byłam w małżeństwie od pięciu lat, spędziłam mnóstwo czasu próbując nawiązać z teściową relację, ale ona najwyraźniej tego nie chciała.

Pierwszy raz w naszym domu teściowa powiedziała, że przy takiej żonie syn będzie brudny i nie nakarmiony, bo jestem bezwartościową gospodynią. Przed ślubem mieszkaliśmy z rodzicami, a moje mieszkanie było wynajmowane.

Było u nich dobrze, duży dom, piękna działka. Potem lokatorzy się wyprowadzili, a my przenieśliśmy się do mieszkania.

Rzeczy stały w pudłach, śmieci, bałagan, wszystko tak, jak powinno być, gdy przyjeżdża się do nowego miejsca. Ale teściowa postanowiła nie czekać, aż się urządzimy i przyszła na parapetówkę nieproszona.

"Co za koszmar, jak można mieszkać w takim bałaganie? Posprzątalibyście chociaż przed moim przyjściem" - moja teściowa była oburzona.

Oczywiście w mieszkaniu panował bałagan. Dopiero co się wprowadziliśmy, więc o jakim sprzątaniu mogliśmy mówić, skoro nie przenieśliśmy jeszcze wszystkich pudeł.

Wtedy milczałam, zdecydowałam, że nie chcę psuć relacji z nią od pierwszych tygodni małżeństwa. Teraz zdaję sobie sprawę, że powinnam była od razu postawić ją na swoim miejscu.

Od tego momentu wszystko się zaczęło. Teściowa przychodziła do nas codziennie. Przychodziła z upomnieniami, mówiła, że jestem kiepską gospodynią i wszystkiego mnie nauczy.

Otworzyła szafę z ubraniami. Rzuciła okiem i zaczęła biadolić. Powiedziała, że źle złożyłam bieliznę i trzeba to natychmiast poprawić.

Myślałam, że to żart, ale to nie było śmieszne. Postanowiłam milczeć, nie wchodzić w dialog z taką osobą.

Miałam nadzieję, że teściowej szybko znudzi się podbudowywanie mnie i się uspokoi, ale ta kobieta jest niespokojna. Za każdym razem pretensji było coraz więcej i coraz więcej czasu spędzała w moim domu.

Kiedy urodziłam, wpadła w szał. Chodziła i biadoliła, że żal jej dziecka, które dorasta w tak okropnych, niehigienicznych warunkach.

Teściowa nie chciała pomagać przy dziecku, nie miała czasu na takie rzeczy. Ale żeby posprzątać mój dom, zrobiła to za darmo.

Przekroczyła wszelkie granice, zapowiedziała, że teraz będzie przychodzić codziennie i kontrolować moje sprzątanie, żeby jej syn i wnuczka nie żyli w takim horrorze...

W ogóle nie byłam w nastroju. Córka zabrała mi mnóstwo energii i byłam skrajnie poirytowana. Nie miałam cierpliwości do takich wypowiedzi.

Wyraźnie i niegrzecznie skierowałam ją do drzwi mieszkania. I poprosiłam, żeby nigdy więcej do mnie nie przychodziła. Wrzeszczała wniebogłosy. Nie mogła znieść mojego chamstwa.

Potem zobaczyła, że nie zareagowałam i wyszła. Oczywiście natychmiast zaczęły napływać skargi do mojego męża.

Mój mąż wrócił do domu wściekły i zaczął mówić, że nie mam prawa tak mówić do jego matki. Posłuchałam go i również wskazałam na drzwi.

Niech mieszka z mamą, skoro tak bardzo ją kocha. Przez pięć lat znosiłam moją teściową. Ciągle prosiłam męża, żeby ją uspokoił. Ale on to ignorował.

Dostał więc to, na co zasłużył. Jeśli zmądrzeje, może wrócić. A jeśli nie, może zamieszkać z mamą.