A jednak jego głos coraz częściej przebija się przez medialny szum. Krzysztof Jackowski, najsłynniejszy jasnowidz w Polsce, znów przemówił – i tym razem jego słowa niosą echo czegoś znacznie mroczniejszego niż dotychczas.
– Ja się po prostu boję – mówi. Głos ma spokojny, ale w tym spokoju drży coś trudnego do opisania. Jakby wypowiadał myśli, które sam wolałby przemilczeć. – Świat staje w obliczu trzeciej wojny światowej.
To nie jest jego pierwsze ostrzeżenie. Jackowski już wcześniej mówił o nadchodzącym konflikcie. Zapowiadał wojnę w Ukrainie, zanim pierwsze czołgi przekroczyły granicę. Teraz, z tą samą pewnością, wskazuje na Bliski Wschód jako epicentrum nowej katastrofy.
– Ta wojna już się zaczęła. I wymyka się spod kontroli – powtarza. Dla niego to nie prognoza. To widok. Przeczucie tak silne, że trudno mu spać.
W jego wizjach nie ma dat, nazwisk ani flag. Są obrazy: rozżarzone niebo, huk, tłum, panika. Jakby świat, który znamy, zaczynał się rozszczepiać, jak cienka tafla lodu pod stopami.
Ale to nie jedyne, co Jackowski zobaczył. Rok 2025 ma przynieść nie tylko niepokój geopolityczny, ale też gospodarczy wstrząs.
– Lepiej mieć coś w kieszeni. Nie zadłużać się. Nie ufać za bardzo giełdzie. To będzie trudny czas dla naszych portfeli, dla naszej codzienności – przestrzega. Mówi to nie jak doradca finansowy, lecz jak ktoś, kto widzi, jak cała struktura kruszy się pod ciężarem nieuniknionego.
Jackowski nie oczekuje aplauzu. Wie, że jego słowa budzą emocje – często skrajne. Ale to go nie powstrzymuje. – To nie są żarty. Ja nie chcę nikogo straszyć. Ale to, co widzę, mnie samego przeraża – mówi otwarcie.
Nie oferuje gotowych rozwiązań. Nie mówi, co robić. Ale między wierszami daje do zrozumienia, że najgorszym wyborem może być obojętność.
Dla jednych – kontrowersyjna postać, dla innych – prorok. Dla jeszcze innych – po prostu człowiek, który czasem trafia, a czasem nie. Ale coraz więcej osób zaczyna zadawać sobie pytanie: co, jeśli on naprawdę coś czuje? Co, jeśli to nie przypadek, że jego wizje tak często pokrywają się z historią, zanim się wydarzy?
Jackowski nie potrzebuje wiernych wyznawców. Potrzebuje tylko, żebyśmy posłuchali – zanim będzie za późno.