W kraju, w którym świadczenia emerytalne są często jedynym źródłem dochodu dla milionów osób starszych, każda podwyżka – lub jej brak – oznacza realną różnicę między godnym życiem a ciągłym liczeniem każdego grosza. Dlatego prognozy dotyczące waloryzacji na 2026 rok budzą tak wiele emocji – niestety, nie są to emocje pozytywne.
Już wiadomo, że przyszłoroczna podwyżka emerytur może być najniższa od lat. Zgodnie z założeniami budżetowymi, wskaźnik waloryzacji ma wynieść zaledwie 4,9 proc. W porównaniu do rekordowej waloryzacji z 2024 roku (12,22 proc.) czy nawet ubiegłorocznego wyniku (5,55 proc.), to wynik, który wielu seniorów odbiera jako cios. Choć inflacja w kraju zwalnia, ceny podstawowych produktów – jedzenia, leków czy opłat za media – wciąż nie wracają do poziomów sprzed kryzysu.
Seniorzy doskonale to widzą. Gdy na sklepowej półce mleko kosztuje więcej niż tydzień wcześniej, a rachunki za prąd biją rekordy, nawet niewielka zmiana w portfelu może zadecydować o tym, czy emeryt kupi lekarstwo czy zrezygnuje z obiadu. I choć rząd uspokaja, że dane są wstępne, a ostateczna waloryzacja zostanie ustalona dopiero w lutym 2026 roku, to nie zmienia to faktu, że obawy są jak najbardziej uzasadnione.
Dziennik „Fakt” wyliczył, co w praktyce może oznaczać wskaźnik 4,9 proc. Dla osoby otrzymującej minimalną emeryturę (obecnie 1 878,92 zł brutto), oznacza to podwyżkę o zaledwie ok. 83 zł netto miesięcznie. To mniej niż obecny koszt leku na serce lub wizyty u specjalisty. Emeryci z wyższymi świadczeniami zyskają nieco więcej – 116 zł przy emeryturze rzędu 3 000 zł netto, czy 145 zł dla tych, którzy dziś otrzymują 5 000 zł. Tyle tylko, że te liczby na papierze wyglądają lepiej niż w życiu – gdzie pieniądze znikają szybciej, niż się pojawiają.
Związkowcy już teraz nie kryją oburzenia. Ich zdaniem to kolejny rok, w którym emeryci mają poczuć się pominięci, mimo że to właśnie ta grupa społeczna najbardziej odczuwa skutki polityki gospodarczej ostatnich lat. W lipcu temat waloryzacji zostanie omówiony na forum Rady Dialogu Społecznego, ale jak pokazuje historia – realny wpływ tej instytucji na decyzje budżetowe bywa ograniczony.
Nie chodzi tu jedynie o liczby, ale o coś więcej – o poczucie godności i szacunku. Starsze pokolenie, które przez dziesięciolecia budowało ten kraj, nie oczekuje luksusu. Oczekuje jedynie tego, by mogło żyć spokojnie – bez lęku o jutro. Dzisiejsze prognozy waloryzacyjne sprawiają, że tego spokoju znów może zabraknąć.
Dlatego rok 2026 może być dla wielu emerytów rokiem trudnych decyzji – nie tylko tych finansowych, ale także społecznych i obywatelskich. Gdy liczby nie idą w parze z realiami życia, trudno mówić o sprawiedliwości społecznej. I coraz trudniej wierzyć w to, że „jesień życia” może być naprawdę złota.