Dziewczynka z łatwością potrafiła ugotować bogaty barszcz, upiec paszteciki z różnymi nadzieniami i zrobić naleśniki, a także upiec ciasta, którymi zachwycali się wszyscy jej przyjaciele.

Przede wszystkim Basia uwielbiała robić tureckie pierogi — manty. Kiedy poznała Oliwiera, wydawał się miłym facetem, ale po ślubie, dwa miesiące później, zaczął czepiać się jej potraw.

Jej mąż zachowywał się, jakby był krytykiem restauracji. Dziewczyna gotowała, kiedy miała czas, potrafiła gotować przez kilka dni wieczorem, kiedy wracała do domu z pracy.

- Więc, moja Basiu, czym dziś rozpieścisz swojego ukochanego męża?

- Tłuczonymi ziemniakami i gulaszem. Prosiłeś mnie, żebym zrobiła to dziś rano. Coś nie tak?

W tym momencie Oliwier, z całym aktorskim kunsztem, do jakiego był zdolny, wziął do rąk łyżkę i nabrał mięso. Zamknął oczy, jakby próbował egzotycznej potrawy.

Następnie otworzył oczy i powiedział ze smutkiem.

- Gdzie jest kminek i kolendra? Zdecydowanie ich tu brakuje! Zapomniałaś, że mówiłem ci, że moja mama zawsze dodaje przyprawy, dzięki czemu smak każdej potrawy jest bogatszy? Nawet codzienne jedzenie powinno smakować ekskluzywnie.

W tym momencie Basia otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Nagle przypomniała sobie, jak niedawno była z wizytą u teściowej, która poczęstowała ją swoimi specjalnymi kotletami, tyle że smakowały dziwnie.

Teraz zrozumiała, że matka Oliwiera wszędzie dodaje przyprawy, a one, wręcz przeciwnie, psują smak. Ton jej męża wyraźnie ją rozwścieczył.

- Co? Jaki kminek? Ugotowałam zwykły gulasz, powinno być tylko mięso i minimum przypraw, gdybyś nie wiedział. Jakie zioła? Dalej, zamilcz i jedz.

- Dałbym ci "3" za ten gulasz, jak go nazwałaś. Jak ty to w ogóle podałaś? Potrzebuję serwetek, sztućców i obrusu.

- Nie rozumiem, czy upadłeś i uderzyłeś się w głowę po drodze? Czy zarobiłeś na to wszystko, co właśnie wymieniłeś? Nie? To nic nie mów, a jak kupisz, to od razu nakryję do stołu. Nie popisuj się, jedz w ciszy, bo nie będziesz moim szefem!

Następnym razem Oliwier wpadł w furię z powodu pierogów. Tego dnia Basia wróciła późno z pracy, nie miała siły gotować, więc w drodze do domu kupiła gotowe pierogi.

- Nie rozumiem, czy to ze sklepu? Baśka, nie możesz tak karmić swojego męża. To jest pełne chemii, nawet psom tego nie podają, a ty mi to ugotowałaś.

- Widzę, że ci odbiło. Przy okazji, to był twój wolny dzień, mogłeś sam coś ugotować. Nic ci się nie stanie, jeśli zjesz na obiad pierogi kupione w sklepie.

- Tak, nie jesteś zbyt dobrą gospodynią. W dziesięciostopniowej skali daję ci zero. W ogóle nie umiesz gotować, a moja mama jest najlepszą kucharką!

- W porządku, mój słodki mężu, powiem to raz i więcej tego nie powtórzę. Nie podoba ci się? Pakuj się i jedź do mamy, niech ci gotuje jak w restauracji i podaje na złotym półmisku.

Nie będę cię zatrzymywać. Jestem dobrą kucharką, a moja lodówka i garnki nigdy nie są puste. Patrzcie no na księcia siedzącego w mojej kuchni!

Po takich słowach żony Oliwier obraził się, spakował swoje rzeczy i pojechał do matki. Czy wróci, Basia nie wie, ale dzwonić do niego nie zamierza...