Wychowywał je sam, ponieważ jego pierwsza żona została pozbawiona praw rodzicielskich. Z tego powodu mieszkał z teściową, bo nie dało się pogodzić rodzicielstwa z zarabianiem pieniędzy.

- Z takim człowiekiem zawsze będziesz żyć w biedzie. Nie zdążysz nawet urodzić własnego dziecka, bo musisz postawić na nogi jego dzieci! - powtarzała mi mama.

Doszło do tego, że przestałam komunikować się z krewnymi. Oni sami nie chcieli mnie widzieć i wyzywająco usunęli mój numer telefonu. Komunikowałam się tylko z bratem, który traktował mojego męża normalnie i nie mówił mi, jak mam żyć.

Kiedy pobrałam się z mężem, zanurzyłam się w sprawy rodzinne. Nie cierpiałam z powodu braku komunikacji z rodzicami, ponieważ nie byliśmy z nimi blisko.

Traktowałam jego dzieci jak własne. Miałam też dobre relacje z teściową. Dwa lata później wyjechaliśmy rodzinnie na wakacje, pomimo przewidywań moich rodziców.

W tym czasie jego syn i córka nazywali mnie mamą i nawet nie pamiętali swojej biologicznej matki. Jedyną rzeczą było to, że chciałam podzielić się z rodzicami moimi osiągnięciami życiowymi, ale oni mieli mnie gdzieś.

Czasami wysyłałam mamie zdjęcia lub kartki z życzeniami, ale nie odpisywała.

"Mamo, spójrz na ciasto, które upiekłam z przepisu babci" - napisałam do niej.

"Najwyraźniej znudziło ci się życie, skoro zabrałaś się za pieczenie. Lepiej zajmij się swoją karierą" - odpowiadała.

"Wyobraź sobie, Kasia zdobyła pierwsze miejsce na olimpiadzie".

"I z czego się cieszysz? Nie masz nic wspólnego z tymi dziećmi".

Wkrótce przestałam pisać, bo zdałam sobie sprawę, że to nie ma sensu. Moja mama i tak nigdy nie byłaby ze mnie dumna. Nie chciałam komunikować się z toksycznymi ludźmi, którzy sieją negatywizm i mnie ranią.

Zwłaszcza że mój ojciec w ogóle nie chciał się kontaktować. Chciałam jednak przedstawić rodziców mojej nowej rodzinie, aby byli przekonani, że mamy całkiem odpowiednią rodzinę.

- Wizyta? Och, nie dzisiaj. Kiedy nadarzy się okazja, zadzwonię do ciebie — powtarzała mi matka, ale od pięciu lat czekałam na jej telefon.

Później kontakt z moim bratem również się urwał. Staliśmy się sobie obcy, choć kiedyś mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Jego żona dosłownie mnie nienawidziła, ale dlaczego? Nawet się nie znałyśmy.

Mimo tych wszystkich okoliczności postanowiłam zadzwonić do mamy i zaprosić ich na parapetówkę. Właśnie przeprowadziliśmy się do dużego wiejskiego domu, ponieważ urodziłam bliźniaki.

- Dlaczego zawsze się narzucasz? A zresztą, przestań się rozmnażać, i tak nie dostaniesz spadku. Zapisaliśmy wszystko twojemu bratu dawno temu. Sama zrujnowałaś sobie życie, więc czerp korzyści bez nas. Nie dzwoń więcej i nie zawracaj nam głowy! - odpowiedziała mama.

Czułam się tak zraniona, że płakałam. Mój mąż i dzieci spędzili kilka godzin na uspokajaniu mnie. Nadal czuję urazę do mojej rodziny, ponieważ uważam, że nie zasłużyłam na taką postawę.

Postanowiłam położyć temu kres i odciąć tych ludzi od mojego życia, ale gdy tylko podjąłem tę decyzję, mój ojciec i matka zaczęli przejmować inicjatywę. Mój brat próbuje się do mnie dodzwonić, a rodzice odcięli komunikator.

Ale ja nie szukam kontaktu — nie potrzebuję takiej rodziny. Myśleli, że chcę tylko ich spadku, więc nie chcieli się ze mną kontaktować. To obrzydliwe! Nie jesteśmy na tyle biedni, by zniżać się do takiego poziomu.