Ja rozwód już miałam, gdy zaczęłam spotykać się z Przemkiem. Wiedział, że mój były lubił pić, co było powodem rozwodu, i traktował to ze zrozumieniem, zwłaszcza że lubił sport, nie przerzucanie żelastwa z miejsca na miejsce na "siłce", ale wspinaczkę skałkową, gdzie potrzebna jest zarówno wytrzymałość, jak i siła.

Natomiast moja przyszła teściowa, gdy dowiedziała się, że jestem "rozwódką", stanęła na baczność: - Nie pozwolę na to! Z jednym się rozwiodła, ledwo zamknęła drzwi, już drugiego się uczepiła, trzeba mieć sumienie!

Wiktoria oskarżyła mnie o chciwość (chcę zagarnąć mieszkanie), chociaż mam własne, dwupokojowe mieszkanie, a także o chęć zrujnowania życia jej jedynego syna (jak, specjalnie wybrała syna, aby zemścić się na wszystkich mężczyznach) i wiele innych grzechów.

Krzyczała, że w moim dowodzie wkrótce zabraknie stron, jeśli nadal będę szła z rozwodami w tym tempie, w skrócie — po każdym spotkaniu następowały nowe "komplementy". Przemek, słuchając ataków matki, nie milczał i starał się mnie chronić, próbując zminimalizować naszą komunikację z Wiktorią.

Po kolejnych obelgach pod moim adresem poważnie porozmawiałam z narzeczonym, prosząc o oszczędzenie mi spotkań z jego matką. Pytanie, oczywiście, trudne, ale rozwiązywalne, i zgodziliśmy się, że pobierzemy się skromnie, będziemy świętować w gronie przyjaciół, a Wiktoria niech pozostanie przy swoim zdaniu, popatrzy, po jakimś czasie odpuści.

I tak się stało. Fakt, że moja legalna teściowa nie była zachwycona takim zachowaniem jej posłusznego syna, nie wątpiłam, ale nie zagłębiałam się w jej emocje i poprosiłam Przemka, aby nie mówił mi o nich i ogólnie o wszystkim innym dotyczącym teściowej.

Teściowa, zdając sobie sprawę ze swojej porażki, nie zrezygnowała z prób zemsty, a tu mój mąż przychodzi w radosnym nastroju i informuje mnie:

- Mama chce z nami odpocząć w weekend, proponuje wyjazd na wieś z grillem! Co ty na to?

Uśmiechnęłam się: - Wiktoria chce przeprosić za wszystkie "dobre rzeczy" na mój temat?

Przemek posmutniał: - Nie sądzę, zobaczymy na miejscu...

Znając charakter mojej teściowej, postanowiłam zademonstrować również swój punkt widzenia:

- Twoja mama chce jechać na wakacje na łono natury beze mnie! Możesz iść z nią sam na spacer za miasto, myślę, że taki skład bardziej jej się spodoba.

I znowu kochana mama przegrała walkę o syna. Przemek oddzwonił do niej i powiedział, że nie ma mowy, żebyśmy mogli to zrobić. To była ulga.

Jednak pomysłowości mojej teściowej w "naprawianiu" związku można pozazdrościć. Kilka miesięcy później zaszłam w ciążę, a za kolejne pół roku mój brzuszek wyraźnie zdradzał mój stan i konieczne było, aby teściowa mnie "przyłapała" w niektórych sklepach.

Mój mąż był szczęśliwy, gdy usłyszał tę wiadomość:

- Moja mama zobaczyła cię w sklepie, zdała sobie sprawę, że wkrótce zostanie babcią i postanowiła nawiązać z tobą relacje i wszystko wybaczyć.

Uniosłam brwi ze zdziwienia: - Wybaczyć? Co?

Zawahał się i zaczął bronić swojej matki: - No, nie czepiaj się słówek, ona chce przyjść i z tobą porozmawiać...

Sądząc po jego tonie, mój mąż nie mówił mi czegoś, więc wyjaśniłam: - Czego ona jeszcze chce, powiedz mi!

I oto jest, wisienka na torcie.

- Nazwijmy naszą córeczkę Wiktoria, mama mówi, że będzie super, po niej! Kiedy usłyszałam warunki "amnestii", roześmiałam się:

"Powiedz mamie, że jeśli chce się ze mną porozumieć, to niech najpierw przeprosi i nie stawia tak wygórowanych warunków. A o tym, jak nazwiemy naszą córkę, zdecydujmy sami, bez podpowiedzi z zewnątrz.

Dobrze wiesz, że twoja mama się myli, a ja nie pójdę jej na rękę. Jeśli podoba ci się ten stan — proszę bardzo, ale potem nie żałuj, w naszych dokumentach pojawią się te pieczątki, których Wiktoria tak się boi. Mam nadzieję, że mnie słyszałeś!"

Wizyta mojej teściowej nigdy się nie odbyła. Nie wiem, jak Przemek się jej tłumaczył, ale postanowiliśmy nazwać naszą córeczkę Aniela.