Nasz synek nie jest jej ulubieńcem. Zachowuje się przy nim jak obca i nie przesadzam. Podział teściowej w święta jest bardzo widoczny.

Zawsze kupuje najładniejsze prezenty dla swoich wnuczek, ale nasz Krzyś albo nie dostaje od babci nic, albo kilka słodyczy.

W ogóle nie przygotowuje się na nasz przyjazd, ale wizyta wnuczek to dla teściowej święto. Szczególnie przykre było to w Boże Narodzenie. Wszystkie dzieci oczekują cudu i prezentów od Gwiazdora.

To ulubione święto naszego syna, więc uczy się kolęd i wierszyków i przygotowuje się na 24 grudnia. Moja teściowa ma swoją tradycję. Wszyscy zbieramy się u niej w Boże Narodzenie.

Przez pierwszy rok po narodzinach mojego syna wszystko było normalne. Był jeszcze bardzo mały, więc nie obchodziło go, czy pod choinką jest prezent dla niego, czy nie. Chociaż moja teściowa mogła zadać sobie trochę trudu i dla przyzwoitości położyć jakiś drobiazg.

Przynajmniej grzechotkę! Wnuczki miały dwa miesiące, kiedy babcia położyła pod choinką całe pudło prezentów. Następnego roku było bardzo smutno.

Dziewczynki rzuciły się pod choinkę i zaczęły wyciągać podpisane błyszczące pudełka. Syn poszedł za nimi i okazało się, że pudełko jest puste!

Babcia natychmiast wyjęła tabliczkę czekolady z szafki nocnej i wręczyła ją wnukowi.

- Krzyś, nie podobał ci się prezent od Gwiazdora? Dlaczego się zdenerwowałeś? - zastanawiała się teściowa. Pewnie nie zauważyła, że ja i mój mąż też straciliśmy humor.

Natychmiast się spakowaliśmy i pojechaliśmy do domu. W domu pod choinką czekało na mojego syna mnóstwo prezentów. Były tam wszystkie rzeczy, o których marzył.

Szybko zapomniał o nieprzyjemnym incydencie i zaczął sortować zabawki, słodycze i książki. Następnego dnia postanowiliśmy wszystko naprawić.

Kiedy podczas spaceru zobaczyliśmy na straganie ciężarówkę, którą nasz syn bardzo chciał mieć, poprosiliśmy sprzedawcę, żeby się z nami trochę pobawił. Młody człowiek zgodził się, ponieważ rozumiał, jak ważne jest uszczęśliwienie dziecka.

- Chłopcze, masz na imię Krzyś? Chodź do mnie! - powiedział sprzedawca. Syn najpierw spojrzał na nas, a gdy zauważył skinienie aprobaty, pobiegł w stronę straganu.

- Proszę, mały. Babcia ci to kupiła, ale zapomniała wczoraj zabrać.

- Hurra! Babcia też dała mi prezent! - Mój syn nie mógł się tym nacieszyć. W kolejne święta byliśmy już przygotowani — pod choinką położyliśmy prezent od teściowej, bo zorientowaliśmy się, że znowu nic nie kupiła.

Dzięki Bogu podpisaliśmy pudełko, bo o mało nie trafiło w ręce wnuczek. Najstarsza uczepiła się prezentu i zaczęła krzyczeć, że to jej.

- Kasia, tu jest napisane "dla Krzysia". Ale on się z tobą podzieli. Prawda? Syn kiwnął głową i zaczął rozpakowywać pudełko.

Oczywiście tym razem teściowa nawet nie dała wnukowi cukierka. Cieszyła się, że Krzyś był zadowolony, chociaż to nie była jej zasługa. Razem z mężem nie zwróciliśmy na to większej uwagi, żeby nie psuć sobie święta.

- Kochanie, świętujmy Boże Narodzenie w domu — zaproponowałam. Mąż przytulił mnie i powiedział:

- Miałem ci zasugerować to samo. Od tamtej pory wszystkie święta obchodzimy w domowej atmosferze. Tak jest lepiej dla wszystkich.