Minister finansów Andrzej Domański potwierdził, że deficyt budżetowy w 2026 roku wyniesie aż 271,7 mld zł. Aby załatać dziurę, Polaków czekają poważne podwyżki podatków. Najmocniej uderzą one w ceny alkoholu, słodzonych napojów oraz energetyków, a swoje dorzucą także banki.

Dlaczego rząd sięga do kieszeni obywateli?

Według ministra Domańskiego sytuacja finansów państwa jest trudna – wydatki na obronność i zdrowie rosną szybciej, niż zakładano, a dochody budżetowe nie nadążają. Już teraz wskaźnik długu publicznego może wzrosnąć do 53,8 proc. PKB, czyli poziomu zagrażającego konstytucyjnym progom ostrożnościowym.

– Nie ma wyjścia, potrzebujemy dodatkowych wpływów, aby utrzymać stabilność – podkreślił szef resortu.

Alkohol i napoje znacznie droższe

Najbardziej odczuwalne zmiany to podwyżki akcyzy i opłat na napoje.

  • Alkohol od 2026 roku podrożeje średnio o 15 proc., a rok później – o kolejne 10 proc.
  • Opłata cukrowa wzrośnie: część stała z 0,50 zł do 0,70 zł za litr, a zmienna (za zawartość cukru) z 0,05 zł do 0,10 zł.
  • Energetyki dostaną rekordową podwyżkę – opłata za kofeinę i taurynę wzrośnie dziesięciokrotnie: z 0,10 zł do aż 1 zł za litr.

To oznacza, że za butelkę piwa czy puszkę napoju energetycznego zapłacimy znacznie więcej niż dziś.

Banki też dołożą się do budżetu

Na tym jednak nie koniec. Rząd podnosi także podatek CIT dla banków – w 2026 roku wyniesie on 30 proc., a w kolejnych latach ma być stopniowo obniżany do 23 proc.

Według resortu finansów sam wzrost podatku bankowego przyniesie budżetowi 6,5 mld zł w 2026 roku, a w ciągu dekady nawet 20 mld zł.

Czy plan zadziała?

Rząd liczy, że łączne zmiany w podatkach i opłatach pozwolą ustabilizować finanse państwa i zmniejszyć rosnący deficyt. Jednak dla zwykłych obywateli oznacza to jedno – od 2026 roku codzienne życie stanie się droższe, a w sklepach i bankach trzeba będzie przygotować się na nowe realia.