W niedzielny poranek 21 kwietnia 2025 roku o godzinie 7:35 świat usłyszał wiadomość, która na zawsze zapisze się w historii Kościoła. W wieku niespełna 89 lat zmarł papież Franciszek – pierwszy papież z Ameryki Łacińskiej, duchowny, który uczynił z pokory swoją siłę, a z bliskości – centrum pontyfikatu. Jego śmierć ogłosił kardynał Kevin Farrell, Kamerling Świętej Rzymskiej Cerkwi, wyraźnie poruszony i pogrążony w żalu.

– Drodzy bracia i siostry, z głębokim smutkiem muszę ogłosić śmierć naszego Najświętszego Ojca Franciszka. Dziś o 7:35 rano Biskup Rzymu Franciszek powrócił do Domu Ojca. Całe jego życie było poświęcone służbie Panu i Jego Kościołowi. Uczył nas żyć wartościami Ewangelii – z wiernością, odwagą i powszechną miłością, szczególnie wobec najbiedniejszych i najbardziej marginalizowanych. Z niezmierną wdzięcznością za jego przykład prawdziwego ucznia Jezusa Chrystusa oddajemy duszę Papieża Franciszka miłosiernej miłości Trójjedynego Boga – ogłosił oficjalnie kard. Farrell.

Urodzony jako Jorge Mario Bergoglio w Buenos Aires 17 grudnia 1936 roku, był synem włoskiego imigranta i księgowego. Pracował jako technik chemii, zanim wstąpił do seminarium i rozpoczął drogę kapłańską. W wieku 33 lat wyświęcony na jezuitę, w 1992 roku mianowany biskupem pomocniczym Buenos Aires przez Jana Pawła II, a dziewięć lat później – kardynałem.

13 marca 2013 roku został wybrany na 266. papieża. To właśnie wtedy świat po raz pierwszy usłyszał słowa: „Dobry wieczór”, wypowiedziane bez triumfu, ale z łagodnym uśmiechem i gestem proszącego o modlitwę. W tym momencie narodził się pontyfikat inny niż wszystkie.

Papież Franciszek nie był teoretykiem. Był pasterzem. Odmówił zamieszkania w Pałacu Apostolskim, wybrał Dom św. Marty. Chciał być blisko ludzi – biednych, zagubionych, zepchniętych na margines. Nie wahał się wzywać do solidarności z migrantami, apelować o ochronę planety, reformować struktury Kurii i demaskować nadużycia w Kościele.

Był twarzą Kościoła otwartego, szukającego dialogu, nie rezygnując przy tym z ewangelicznych zasad. Jego głos rozbrzmiewał z ambon, ale też z Twittera – w prostych, ciepłych przesłaniach, które dotykały najgłębszych ludzkich emocji.

W lutym 2025 roku, tuż po spotkaniu z premierem Słowacji Robertem Fico, Ojciec Święty trafił do szpitala z zapaleniem oskrzeli. Mimo leczenia choroba postępowała. Z czasem zdiagnozowano obustronne zapalenie płuc. Watykan uspokajał, jednak przecieki medialne nie pozostawiały złudzeń – papież był coraz słabszy.

Franciszek do końca pozostawał aktywny – modlił się z wiernymi, apelował o pokój na świecie, przygotowywał orędzia. Odszedł w Wielkanocnym okresie – czasie nadziei i zmartwychwstania. Zmarł spokojnie, nad ranem, w otoczeniu najbliższych współpracowników.

Po jego odejściu zostaje nie tylko pusty tron Piotrowy, ale przede wszystkim duchowe dziedzictwo: Kościół bliższy ludziom, Ewangelia bez barier, wiara przeżywana w codziennym geście dobra.

Franciszek był świadkiem cierpienia, ale też światłem nadziei. Dla wielu był papieżem odważnych decyzji i duchowej czułości. Pokazał, że nawet najstarsza instytucja na świecie może mówić językiem współczucia i miłości.

Świat żegna dziś nie tylko głowę Kościoła katolickiego, ale przede wszystkim człowieka, który przypomniał, że najważniejsze jest serce.

Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie…