Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie dzień, w którym będę czuła się obciążona obecnością moich wnuków. Kocham ich z całego serca. Każdy z nich jest radością mojego życia, małym promykiem, który rozświetla mój świat. Ale coraz częściej czuję, że ten czas, który spędzam, opiekując się nimi, jest bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Jestem zmęczona. Po latach ciężkiej pracy zasługuję na chwilę odpoczynku.


Każdy weekend jest taki sam. Syn i córka przywożą wnuki z bagażami, ulubionymi zabawkami i zabawnymi prośbami. Oboje patrzą na mnie z wdzięcznością, ale bez słowa pytania o to, czego ja chcę. Widzę, jak rozluźniają się, ciesząc się perspektywą wolnych wieczorów i spokojnych nocy, podczas gdy ja zostaję z energicznymi dziećmi, które wymagają uwagi i zaangażowania.


– Mamo, dzięki, że się nimi zajmujesz, – słyszę niemal co tydzień. – To dla nas wielka pomoc.


Pomoc… Czy naprawdę jestem potrzebna tylko jako pomoc? Czy jestem teraz tylko babcią na zawołanie, do której można przywieźć dzieci, gdy samemu chce się od nich odpocząć? Czasem mam wrażenie, że moje pragnienie odpoczynku przestaje mieć znaczenie, że moje własne potrzeby zostały wymazane przez ich potrzeby.


Wstydzę się przyznać, że już nie mogę tego znieść. Nie wiem, jak im powiedzieć, że ja też potrzebuję czasu dla siebie, że chcę spokojnych weekendów, chwil ciszy, możliwości zajęcia się swoimi sprawami.


Ostatni weekend był szczególnie trudny. Czułam, jak moje zmęczenie osiągnęło apogeum. Maluchy były pełne energii, a ja miałam tylko jedno marzenie – żeby odpocząć, usiąść z książką, a może nawet po prostu posiedzieć w ciszy i pomyśleć o sobie.


Próbowałam powiedzieć o tym synowi. Tego dnia, kiedy przyszedł odebrać dzieci, zebrałam się na odwagę.


– Synu, jestem zmęczona. – powiedziałam cicho. – Czasem chciałabym mieć weekend dla siebie.


W jego oczach widziałam zaskoczenie, a nawet odrobinę zawodu. Jakby nie rozumiał, dlaczego mogłabym potrzebować czegoś innego niż opiekowanie się jego dziećmi. Jakby zapomniał, że mam swoje życie, swoje pragnienia.


– Mamo, przecież zawsze mówiłaś, że kochasz spędzać czas z wnukami, – odpowiedział, próbując mnie przekonać, że to, co czułam, nie było prawdą.


Kocham ich, oczywiście, że tak. Ale miłość nie wymazuje potrzeby odpoczynku. Chciałam, żeby to zrozumiał, żeby zobaczył, że opiekowanie się wnukami to piękna rola, ale też wyczerpująca, zwłaszcza gdy powtarza się weekend za weekendem, bez chwili przerwy.


Ale syn tylko wzruszył ramionami i odszedł. I wtedy poczułam coś, czego nie czułam od dawna – żal. Żal, że stałam się dla własnych dzieci kimś, kogo potrzeby i uczucia zostały zepchnięte na bok, uznane za mniej ważne.


Czy to egoizm? Czy naprawdę jestem niewdzięczna, że chcę chwilę spokoju, że pragnę jednego weekendu dla siebie? Całe życie poświęciłam dla dzieci, a teraz, gdy mam prawo do odpoczynku, znów jestem tą, która daje, nie dostając nic w zamian.


Zrozumiałam, że muszę postawić granicę. Że jeśli nie zadbam o siebie teraz, nikt tego nie zrobi za mnie. Wnuki będą przychodzić, ja będę się starzeć, a moje życie będzie topnieć jak płatki śniegu w rękach.


Czasem miłość to nie tylko dawanie, ale też mówienie „nie”, gdy wiemy, że granice zostały przekroczone.