Gdy dowiedziałam się, że moja synowa zatrudniła kogoś do pomocy w domu, nie mogłam w to uwierzyć. Przecież to młoda, zdrowa kobieta, zaledwie kilka lat po ślubie. Ma dwóch małych chłopców, ale to przecież normalne, że matka musi się nimi zajmować, sprzątać i gotować.
Sama wychowałam trójkę dzieci, pracując na pełen etat, a mój dom zawsze był czysty, a obiad gotowy na czas. Nigdy nie miałam pomocy, wszystko robiłam sama, bo przecież tak powinno być.
Pamiętam, jak weszłam do jej domu po raz pierwszy, kiedy ta kobieta już tam pracowała. Wszystko lśniło czystością, a w kuchni pachniało świeżo upieczonym chlebem. Wnuki biegały radośnie po podwórku, podczas gdy synowa siedziała na kanapie, przeglądając jakieś dokumenty. Wydawała się spokojna i zadowolona, jakby to, co działo się wokół, nie było jej obowiązkiem.
— Jak możesz? — zapytałam z wyrzutem, nie mogąc powstrzymać goryczy w głosie. — Czy naprawdę nie możesz sama posprzątać i ugotować? Jak tak dalej pójdzie, to co z ciebie za żona i matka?
Synowa spojrzała na mnie spokojnie, odkładając papiery na bok.
— Mamo, rozumiem, że możesz być zaskoczona, ale ta decyzja była dla nas najlepsza.
Pracuję na pełen etat, a Tomka często nie ma w domu przez pracę. Dzięki pomocy mogę spędzać więcej czasu z chłopcami i z nim, kiedy wraca. Nie chcę spędzać całego dnia na sprzątaniu i gotowaniu, kiedy mogę to zrobić szybciej i mieć czas dla rodziny. Czas, którego tak często brakowało tobie, gdy byliśmy dziećmi.
Jej słowa mnie zabolały, bo wiedziałam, że miała rację. Przez całe życie walczyłam, by wszystko było perfekcyjnie, by każdy miał ciepły obiad, a dom był lśniący. Ale w tym wszystkim straciłam coś bardzo ważnego — czas z rodziną, bliskość, której brakowało moim dzieciom.
Nie odpowiedziałam jej wtedy nic. Po prostu wyszłam, próbując przetrawić to, co usłyszałam. Może świat się zmienił, może teraz warto dać sobie więcej luzu i pozwolić, by ktoś inny zajął się tym, co tak naprawdę można delegować. Ale gdzie w tym wszystkim miejsce na dumę, na tradycyjne wartości, które były dla mnie tak ważne?