Mieszkaliśmy tam kilka miesięcy, ponieważ nie miałam cierpliwości do dłuższego mieszkania. Ciężko było czuć się jak prawdziwy chłop pańszczyźniany w domu barona.

I dokładnie tak traktował mnie ojciec mojego męża. I teraz za nic w świecie nie zgodziłabym się z nim mieszkać, nawet gdyby nie było co jeść.

Rodzice mojego męża od dawna są rozwiedzeni. Mój mąż był wychowywany przez swojego ojca, ponieważ jego mama przez długi czas miała inną rodzinę.

Może dlatego Wiktor nie darzy kobiet szczególną sympatią. Na początku nie robił na mnie żadnego wrażenia, wydawał się ponury, trochę zrzędliwy.

Ale ponieważ samotnie wychowywał mojego męża, od razu próbowałam nawiązać z nim relację.

Nie mieliśmy z mężem własnego mieszkania. Przez kilka miesięcy wynajmowaliśmy pokój, zaczęliśmy oszczędzać na zakup mieszkania, ale zaszłam w ciążę, więc pieniądze nie zostały zebrane.

Wkrótce musiałam urodzić, brakowało pieniędzy, więc zdecydowaliśmy się zamieszkać z ojcem mojego męża. Chociaż żałowałam tego kilka dni po tym, jak zaczęliśmy mieszkać razem.

Nigdy nie widziałam tyle sprzątania, prasowania, gotowania. A już ciężko było mi się poruszać nawet po mieszkaniu.

Za miesiąc musiałam iść na urlop macierzyński, mój brzuch był już duży. Dalej chodziłam do pracy, a w domu, zamiast odpoczywać, byłam obarczona obowiązkami domowymi.

- Co ty tu robisz? - krzyczał na mnie Wiktor, gdy siadałam na chwilę na kanapie lub kładłam się na łóżku, gdy czułam się całkiem źle.

- Nie jesteś chora, tylko w ciąży. Nikt nie będzie skakał ze szmatą zamiast ciebie.

A ja znowu musiałam odkurzać, myć ściany, drzwi, podłogi, gotować, myć niektóre ciemne kąty. Nie było zrozumienia ze strony ojca mojego męża.

Dawał coraz więcej zadań do sprzątania. Posprzątałam chyba nawet kąty, które nie były sprzątane od dziesięciu lat.

A jedyny raz, kiedy ojciec mojego męża się do mnie odezwał, to kiedy mąż był w pracy. Próbowałam położyć się gdzieś na zewnątrz, ale to też nie ratowało sytuacji.

- Gdzie byłaś?! - Wiktor krzyczał, że nie zdążyłam ugotować przed jego przyjściem.

- Nawet w kapciach nie można przejść po podłodze. Wszystko chrzęści mi pod nogami, a ona znowu tam leży!

I tak mógł krzyczeć, poniżać mnie cały czas. Nawet trochę się do tego przyzwyczaiłam, starałam się mu nie wchodzić w drogę, nie chciałam zasmucać męża.

To było dla niego zbyt trudne w tamtym czasie. Dostał drugą pracę, więc próbowałam sama nawiązać relacje z jego ojcem.

Ale skarg było coraz więcej. Nie posoliłam zupy albo nie umyłam dobrze łyżki. Czasami skargi były tak dziwne, że aż mnie śmieszyły.

Musiałam myć podłogi przed i po pracy, prasować nie tylko nasze ubrania, ale także jego koszule.

- Po co mam chwytać za żelazko, skoro w domu mieszka kobieta? - krzyczał. - A jeśli mój syn ożenił się z tak nieudolną kobietą, to niech się rozwodzi. Cały dzień tylko leży!

Po wspólnym mieszkaniu z ojcem mojego męża zrozumiałam, dlaczego jego matka tak szybko od niego uciekła.

Tolerowanie takiej osoby było po prostu niemożliwe. Zaczęłam nawet szanować tę kobietę, która była w stanie wytrzymać kilka lat z tym okropnym człowiekiem.

Była święta. Pewnego dnia po prostu nie wytrzymałam.

Tego dnia byłam w kuchni i zmywałam naczynia. Wszedł ojciec mojego męża i zaczął robić uwagi na temat tego, jak źle postępuję. Nagle nie mogłam już tego znieść.

Wyrzuciłam talerz do zlewu, w milczeniu wytarłam ręce i poszłam się spakować. Wolę żyć głodując, niż psuć sobie nerwy. A teraz muszę myśleć nie tylko o sobie, ale też o dziecku. Mam już dość tych skandali.

- Możesz iść, gdzie chcesz — krzyknął ojciec mojego męża.

I wtedy wszedł mój mąż. Prawie zaatakował ojca pięściami, ale udało mi się w porę wyprowadzić go z domu.

Następnego dnia udało nam się wynająć mieszkanie. Mój mąż do tej pory nie odezwał się do ojca.

Że zdążył już wysłać mu kilka gniewnych wiadomości, że zamienił własnego ojca na bezużyteczną kobietę. Po takich słowach mąż zaprzestał wszelkiej komunikacji z ojcem.