Na wieś, gdzie powietrze jest świeże i wszystko wydaje się w jakiś sposób wyjątkowe i inne od tego, co widziało się wcześniej.

Krowy nie są takie jak w kinie. Kury są zajęte dziobaniem ziarna, a kogut ich pilnuje. A ludzie są charakterystyczni i każdy jest ubrany w swoje własne ubrania.

A w święta wszyscy spotykają się i świętują, jak należy. Pamiętasz, kiedy byłeś dzieckiem?

Twoja babcia przychodziła do ciebie z pieniędzmi ukrytymi w rękawie i mrugając, wręczała ci banknoty. A ty, płonąc z zażenowania, brałeś pieniądze. Och, był taki czas.

Teraz to wszystko minęło. Ludzie się zmienili: stali się zimni i aroganccy. Nawet wiejska młodzież stara się wyglądać tak dobrze, jak wielkomiejscy modnisie.

Rozkładają palce jak wachlarze i udają, że wszystko zawsze takie było. Cóż, niech im będzie. Smutne jest tylko to, że babcie nadal takie są — miłe, naiwne i trochę nieśmiałe.

Wciąż czekają na wnuki z miasta i smucą się z byle powodu. A świat wokół nich zmienia się bardzo szybko.

W wieku 61 lat chciałabym zostać w domu i opiekować się wnukami. Ale moje myśli zaprząta coś innego.

Już drugi dzień poważnie się zastanawiam: czy powinnam zostawić wszystko i iść zarabiać pieniądze? Jest jeszcze trochę czasu.

Moja najlepsza przyjaciółka jest zajęta swoimi sprawami. Nie ma zwierząt. Pozostaje tylko samotność i rozczarowanie. Czy warto dla nich rezygnować z wyjazdu?

A grosza nigdy za wiele. Półtora roku czy dwa lata nie zmienią pogody, ale moja sytuacja finansowa zdecydowanie się poprawi.

Choć obecnie nie dysponuję imponującymi środkami, nie zawsze tak było. Wyszłam za mąż dość późno jak na ówczesne standardy, ale znalazłam idealnego mężczyznę dla siebie.

Przez całe nasze małżeńskie życie ani razu nie pomyślałam poważnie o rozwodzie. Ani razu. Spójrzmy teraz na współczesne rodziny. To po prostu okropne!

Niestety, Bóg dał nam tylko jedną córkę, Marię. Przez długi czas staraliśmy się o więcej dzieci. Ale nic z tego nie wyszło.

Oddaliśmy więc całą naszą miłość naszemu jedynemu dziecku. Córka dorosła i zaczęła się buntować. Spotykała się z kawalerami, co mi się nie podobało.

Pewnego dnia mój małżonek bardzo się rozchorował. Na jego leczenie wydaliśmy imponującą sumę pieniędzy, a ja chciałam się zadłużyć — wszystko po to, by mój mąż mógł wyzdrowieć.

Ale opuścił nas bardzo szybko i niespodziewanie. W jednej chwili. Na pogrzebie nie mogłam dojść do siebie.

Wydawało mi się, że teraz przyjdzie, obejmie mnie i wszystko będzie jak dawniej. Ale niestety, to tak nie działa.

Podczas gdy ja byłam przygnębiona i pogrążona w żałobie, moja córka nie traciła czasu. Wyprowadziła się z naszego mieszkania do jakiegoś faceta, a ja nie miałam absolutnie żadnej energii i siły, by w jakikolwiek sposób temu zapobiec.

Wkrótce znów zaczęłyśmy się komunikować, ale Maria nigdy nie wróciła do domu. Półtora roku później zaprosiła mnie na swój własny ślub.

W tym czasie zdałam już sobie sprawę, że kobiecie w moim wieku bardzo trudno jest żyć bez mężczyzny.

Przynajmniej znalazłam "skrytkę" mojego męża w sejfie, na wypadek, gdyby coś mu się stało. Te pieniądze i konto bankowe utrzymywały mnie na powierzchni. Ale nic nie trwa wiecznie.

Kilka dni przed ślubem dowiedziałam się, że moja córka jest w ciąży. Byłam przeszczęśliwa. Dopiero gdy w dniu ślubu poznałam swatkę, moje emocje nieco opadły.

Wasyl - tak miał na imię zięć, wiedział swojej matce, że moja Maria jest w ciąży na długo przede mną.

I ona też przyszła na wesele cała w złocie i futrach. Nic o niej wtedy nie wiedziałam. Okazało się, że jest tylko robotnicą pracującą w innym kraju.

Stać ją było na różne rzeczy. W tamtym czasie miałam jeszcze trochę oszczędności, więc byłam względnie spokojna.

Od tego czasu minęło sporo czasu, a teraz mam już dwójkę wnucząt. Lata odbiły się także na finansach. Staram się oszczędzać, ile się da, ale pieniądze uciekają mi jak piasek między palcami.

Niedawno pojechałam odwiedzić córkę, aby zobaczyć się z wnukami, i musiałam też wydać trochę pieniędzy.

Dałam dzieciom trochę pieniędzy i kupiłam prezenty dla córki i zięcia. Wszystko jest tak, jak powinno być.

Potem patrzę i mają nowy telewizor. Pytam: jak dawno to kupiłaś? A Maria odpowiada: to prezent. Babcia przysłała to z zagranicy.

Od dwudziestu lat mieszka w Niemczech. Kupiła synom mieszkanie, zarobiła, dlaczego nie może się uspokoić? Do domu wraca tylko na relaks lub na ważne święta.

Mój wnuk bardzo ją kocha. Ciągle komunikują się na komputerze, zna ją po imieniu, a nawet zapytał Marię o swoją drugą babcię, a o mnie nie.

A dla wnuka jestem jak pusta przestrzeń. Dlatego zaczęłam się zastanawiać, czy sama nie wyjechać za granicę.

Wynajmę mieszkanie jakimś porządnym ludziom, a nie studentom, to pewne. I odejdę. Maria nawet nie zauważy mojej nieobecności, a tym bardziej nie zauważy tego wnuk.

Inna sprawa, że ​​w życiu pracowałam tylko kilka dni, zawsze miałam do tego męża. Ale nie jestem leniwa, po prostu tego nie potrzebowałam.

Cały dom był na mnie. Wyjadę, po co siedzieć w domu? Wnuk będzie miał dwie babcie noszące złoto.