Świat polskiej muzyki pożegnał jedną z najbardziej charakterystycznych kobiecych postaci lat 90. – Małgorzatę Pruszyńską, wokalistkę zespołu De Su i współautorkę kultowego utworu „Życie cudem jest”. Wiadomość o jej śmierci wstrząsnęła fanami i artystami, którzy przez dekady dzielili z nią scenę, studio, wspólne trasy i niejedną rozmowę do rana.
Choć zespół De Su nie zagościł na polskiej scenie na długo, jego muzyka zdążyła zapisać się w pamięci tysięcy słuchaczy. Trzy kobiety – Małgorzata Pruszyńska, Beata Kacprzyk i Daria Druzgała – wniosły do popkultury delikatność, harmonię i głęboki przekaz. Ich piosenka, która stała się nieformalnym hymnem wielu Polaków, dodawała otuchy w trudnych chwilach i przypominała o kruchości, ale i pięknie życia.
To właśnie „Życie cudem jest” – kompozycja Roberta Jansona – na zawsze związała Małgorzatę z emocjami publiczności. Nie bez powodu to właśnie te słowa pojawiły się w hołdzie pożegnalnym zespołu Varius Manx, który jako pierwszy poinformował o śmierci artystki. Głos Pruszyńskiej – pełen ciepła, miękkości, ale i siły – wciąż niesie te słowa w radiowych eterach.
Muzycy, którzy znali ją osobiście, podkreślają, że była osobą niezwykle emocjonalną, artystką oddaną sztuce bez reszty. – Była motorem napędowym De Su, najsilniejszą osobowością w zespole – powiedział Piotr Kubiaczyk z De Mono. To właśnie on, jako wydawca i współtwórca wytwórni Zic Zac, pomógł w wydaniu pierwszego albumu tria.
Z kolei Andrzej Krzywy, frontman De Mono, wspomina Gosię jako osobę nietuzinkową, odważną i bezkompromisową. – Małgośka była najbardziej kontrowersyjna i miała spory wpływ na grupę, pisała też teksty – mówił z poruszeniem. – Publiczność ją kochała.
Choć po rozpadzie zespołu kontakt między artystami się urwał, wspomnienie wspólnych tras i wzruszeń pozostało żywe. – Ta informacja bardzo mnie zaskoczyła, jestem w szoku – dodał Krzywy.
Córka Małgorzaty Pruszyńskiej, Jasmina, poinformowała o śmierci matki, publikując emocjonalny wpis. – Była nie tylko wspaniałą matką, ale i artystką, która poruszyła wielu z was swoją muzyką. Potrzebuję teraz czasu, by oswoić się z tą stratą – napisała.
Dziś, gdy z radia znów dobiega znajomy głos śpiewający „życie cudem jest”, trudno nie poczuć ściśnięcia w gardle. Pruszyńska odeszła, ale zostawiła po sobie coś więcej niż nuty i wersy. Zostawiła pamięć o kobiecie, która potrafiła zatrzymać świat na kilka minut – tylko swoim głosem.