Często zmieniamy pracę, nie dlatego, że trudno się z nami skontaktować, ale po prostu dlatego, że szukamy najlepszych dla siebie opcji. Praca jest dla nas drugim domem, więc powinna być wygodna i komfortowa.
Równie ważne jest dla nas posiadanie odpowiednich przełożonych i miłego zespołu. Tak, strona materialna jest dla nas ważna, bo po to pracujemy, potrzebujemy pieniędzy. Jeśli znajdziemy pracę z wyższą pensją, łatwo dokonujemy zmiany.
Przez ostatnie kilka lat zmienialiśmy pracę, aż znaleźliśmy odpowiednią, zaczęliśmy pracować zdalnie. Nie było czasu na wakacje. Przez pierwsze kilka miesięcy lubiliśmy siedzieć w mieszkaniu, wszystko pod ręką, a potem zapragnęliśmy odmiany.
Mąż zaproponował, żebyśmy pojechali na miesiąc na wieś do jego rodziców, gdzie mieszkała jego siostra z rodziną. Zgodziłam się od razu, bo i tak nie widzimy morza, a tam jest natura, świeże powietrze, jezioro.
Zabraliśmy ze sobą laptopy, więc możemy stamtąd pracować. Nawiasem mówiąc, wioska jest nowoczesna, ma wszystkie udogodnienia: sklepy, kino, internet, szpital.
Poprosiłam męża, żeby na ten czas zostać u jego siostry. W końcu rodzice są już starzy, a ze szwagierką przyjaźnię się od ślubu, dobrze nam się rozmawiało. Prawie codziennie jeździliśmy do teściów, mieszkali na sąsiedniej ulicy.
Szwagierka nie miała nic przeciwko, tym bardziej że ja powiedziałam, że nie potrzebujemy żadnej opieki, będę gotować i kupować wszystko dla nas osobno.
Umieścili nas w przestronnym letnim pokoju, w środku wszystkie meble były stare, jak z dawnych lat. Stworzyło to wyjątkową atmosferę. Łóżko było małe, ale mi odpowiadało. Przypomnieliśmy sobie z mężem, jak przez rok po ślubie spaliśmy na małej wersalce i nic, wszystko było w porządku.
Przez pierwsze kilka dni cieszyliśmy się wakacjami. Byliśmy traktowani jak goście, a potem zaczęli dawać nam instrukcje, co robić. Najpierw kopanie ogródka warzywnego, potem rąbanie drewna, bo szwagra bolała głowa od nocnej zmiany.
Stopniowo stałam się kucharką dla wszystkich. Poza tym nadal kupowaliśmy artykuły spożywcze za własne pieniądze. Nikt nie pamiętał, że mieliśmy pracę, nie siedzieliśmy tylko na tyłku.
Natalia jest gospodynią domową, a jej mąż pracuje na stacji benzynowej, 24 godziny na dobę, dwa dni w tygodniu.
Zaczęli spędzać cały swój wolny czas przed telewizorem lub leżąc na kanapie, a my musieliśmy wykonywać wszystkie prace domowe. Dodatkowo często bywaliśmy w domu rodziców i im też pomagaliśmy.
Po miesiącu znudziło mi się takie podejście. Zaczęliśmy się pakować do domu. Siedząc wieczorem przy stole z całą rodziną, siostra mojego męża powiedziała.
- Będziemy potrzebować pieniędzy, aby zapłacić za zakwaterowanie. Laptopy są przecież na prąd, poza tym zużywaliśmy wodę, gaz.
Powiedzieć, że byliśmy zszokowani, to mało powiedziane.
- Przecież nie proszę o milion! Nie zbiedniejecie bez kilku tysięcy, które i tak zapłacilibyście za wczasy. My je wam zorganizowaliśmy.
Nie powstrzymałam się, odpowiedziałam niegrzecznie. Rano wyjechaliśmy zgodnie z planem. Mąż zostawił im jeszcze pieniądze, argumentując, że nie będziemy biedniejsi, a oni żyli skromnie...