W Przysusze, podczas VII Kongresu Prawa i Sprawiedliwości, wydarzyło się coś, co jeszcze kilka lat temu wydawało się mało prawdopodobne: Jarosław Kaczyński po raz kolejny został wybrany na prezesa partii. Choć sam w przeszłości deklarował, że zbliża się do końca swojej politycznej drogi, dziś nie tylko nie odchodzi — ale wraca z nowym planem walki o przyszłość ugrupowania.
Jeszcze w 2021 roku Kaczyński otwarcie mówił o tym, że nie planuje kolejnej kadencji. Twierdził, że jego czas jako lidera dobiega końca, a Polska i PiS będą musiały nauczyć się działać bez niego. Jednak po przegranych wyborach parlamentarnych i stopniowym odpływie poparcia, retoryka ta przestała obowiązywać. Wiosną 2024 roku w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” prezes ogłosił zmianę decyzji. Argument? „Potrzeba zdecydowanego przywództwa”.
Na kongresie wielokrotnie powracał temat konieczności otwarcia się na młodsze pokolenie. Padły deklaracje o przebudowie struktur, większej aktywizacji nowych twarzy i świeżej energii w szeregach PiS. Jednak mimo tych zapewnień, liderem pozostaje 75-letni Kaczyński. To znak, że partia wciąż nie dorobiła się wyrazistego następcy — a może po prostu jeszcze nie potrafi uwierzyć, że ktoś inny mógłby zbudować wokół siebie tak silne zaplecze.
Podczas wystąpienia prezes PiS odniósł się do popularnego wśród działaczy przekonania, że ewentualny sojusz z Konfederacją zapewni partii większość. Kaczyński wyraźnie dał do zrozumienia, że taka kalkulacja jest złudna. „Musimy dążyć do 40 proc. i więcej” — powiedział, apelując o realizm, nie ułudę. To słowa przywódcy, który pamięta, że polityka to gra długiego dystansu, a nie tylko wyborcze szachy na chwilę.
Kaczyński zakończył swoje przemówienie mocnym akcentem. Słowa „Niech żyje wolna Polska” zabrzmiały jak manifest, ale i jak przypomnienie, że dla niego polityka zawsze była misją — ideologiczną i narodową. To nie tylko walka o głosy, ale o wizję kraju. Tak przynajmniej widzi to sam Kaczyński.
Choć wybór Kaczyńskiego na kolejną kadencję to triumf lidera, nie brak opinii, że to również sygnał stagnacji. Brak wyrazistego następcy i lęk przed zmianą mogą oznaczać, że PiS znalazł się w pułapce własnego sukcesu. Lider, który przez dekady kreował scenę polityczną, dziś nie może z niej zejść — bo nikt nie potrafi jej przejąć.
Jarosław Kaczyński wraca do gry. Ale czy zdoła przywrócić partię na polityczny szczyt, czy też to jego ostatnia, heroiczna próba utrzymania sterów w niepewnym czasie — pokaże nadchodzący rok.