O godzinie 08:08 rano czasu UTC Boeing 787-8 Dreamliner należący do linii Air India poderwał się z pasa startowego. Lot AI171 miał spokojnie i rutynowo zabrać 244 osoby do Londynu. Jednak tuż po starcie maszyna zaczęła tracić wysokość. Po kilkudziesięciu sekundach przerażający finał – samolot runął na dzielnicę Meghani, wywołując pożar, którego dym był widoczny w całym mieście.
Niepokojący sygnał „mayday” nadano tuż przed katastrofą. Piloci, świadomi zagrożenia, zareagowali błyskawicznie. Wysłanie tego komunikatu to procedura ratunkowa, której nie używa się pochopnie – za każdym razem oznacza ona realne niebezpieczeństwo dla życia. W tym przypadku to był ostatni kontakt z samolotem, który jeszcze żył. Sygnał przepadł o 08:08:51 – zaledwie 43 sekundy po starcie.
Eksperci potwierdzili, że maszyna zarejestrowała gwałtowny spadek prędkości i wysokości. Te sekundy, choć krótkie, były kluczowe. Dowodzą, że coś poszło nie tak już na samym początku – być może była to usterka techniczna, być może błąd systemów, może nawet ptak w silniku. Oficjalne przyczyny wciąż nie są znane.
Wśród pasażerów AI171 byli obywatele Indii, Wielkiej Brytanii, Portugalii i Kanady. Zgodnie z przekazem policji – 169 Hindusów, 53 Brytyjczyków, siedmiu Portugalczyków i jeden Kanadyjczyk. Dla wielu z nich był to zapewne zwykły dzień – podróż do pracy, do bliskich, do nowego życia. Dziś ich losy są nieznane. Ratownicy przeczesują miejsce katastrofy w poszukiwaniu ocalałych, a rodziny pasażerów z całego świata trwają w niepewności.
Dzielnica Meghani, dotąd spokojna część miasta, zmieniła się w strefę wojny. Huk uderzenia roztrzaskał ciszę poranka. Po chwili nad horyzontem pojawiły się słupy dymu, które sparaliżowały ruch w mieście. Policja i straż pożarna natychmiast odgrodziły teren. Mieszkańcom zalecono pozostanie w domach, a lotnisko wstrzymało wszystkie odloty.
Air India oraz Dyrekcja Generalna Lotnictwa Cywilnego Indii rozpoczęły wewnętrzne postępowania. Do Indii mają też przybyć eksperci z międzynarodowych agencji lotniczych, by wspólnie ustalić, co doprowadziło do jednej z największych katastrof lotniczych ostatnich lat.
Z każdą minutą na miejsce spływają kolejne siły ratownicze. Jednak już teraz wiadomo, że AI171 zostanie zapamiętany nie tylko jako tragiczny lot – ale także jako moment, w którym świat znów spojrzał na niebo z lękiem.
Katastrofy lotnicze mają to do siebie, że paraliżują zbiorową wyobraźnię. Technologia zawodzi rzadko, ale gdy zawiedzie – robi to w sposób spektakularny. AI171 to nie tylko numery rejestracyjne i dane radarowe. To listy, wiadomości, ostatnie spojrzenia i słowa wypowiedziane do stewardessy. To ludzie, którzy jeszcze o świcie wierzyli, że za kilka godzin będą po drugiej stronie świata.