Karolina wpatrywała się w telefon, który wibrował na stole. Na ekranie wyświetlało się imię, którego zawsze unikała – „Teściowa”. Przez lata ich relacja była niczym pole bitwy. Zofia nigdy jej nie zaakceptowała. Każde spotkanie kończyło się krytyką – od gotowania po wychowanie dzieci. „Nie nadajesz się na żonę mojego syna” – to zdanie brzmiało jej w uszach przez całą ich wspólną historię.
Ostatecznie małżeństwo Karoliny z Pawłem rozpadło się. Głównym powodem była ciągła ingerencja Zofii w ich życie. Gdy Karolina wyprowadziła się z dziećmi, obiecała sobie, że nigdy więcej nie da się zranić. A teraz ten telefon.
Podniosła słuchawkę, choć coś w niej krzyczało, by tego nie robić.
– „Halo?”
– „Karolina, to ja…” – głos Zofii był cichy, niemal nie do poznania. – „Wiem, że nie jestem twoją ulubioną osobą, ale... potrzebuję pomocy.”
Karolina nie wiedziała, co powiedzieć. Przez chwilę tylko słuchała, jak Zofia opowiada o swoim stanie zdrowia. Rak. Chemioterapia. Samotność. Paweł, zajęty nowym życiem, nie miał czasu dla matki. Sąsiedzi? Nie chcieli się angażować.
– „Nie mam nikogo, Karolino. Dlatego dzwonię do ciebie. Wiem, że nie zasługuję na twoją pomoc, ale…” – głos Zofii załamał się.
Karolina poczuła, jak wzbiera w niej złość. Jak mogła prosić ją o pomoc? Po wszystkim, co jej zrobiła? W jej głowie rozgrywała się bitwa – między żalem a współczuciem.
– „Dlaczego ja? Masz przecież syna.”
– „Paweł… Paweł nie odbiera. A ty zawsze byłaś silna. Nawet gdy cię raniłam. Karolina, błagam…”
Słowa „błagam” rozbrzmiały w jej głowie jak echo. Nigdy nie słyszała Zofii w takim tonie. Nagle przypomniała sobie, jak wiele razy próbowała zdobyć jej uznanie, jak często chciała, by Zofia zobaczyła w niej kogoś więcej niż tylko „niedoskonałą żonę”.
– „Zastanowię się” – powiedziała chłodno i odłożyła słuchawkę.
Przez cały wieczór myślała o tej rozmowie. W jej sercu buzowały sprzeczne emocje. Czy powinna zostawić Zofię samą z problemami, jak ta zostawiała ją z bólem przez tyle lat? Czy mogła spojrzeć dzieciom w oczy i powiedzieć, że odmówiła pomocy ich babci?
Następnego dnia Karolina zapukała do drzwi Zofii. Otworzyła jej starsza, wychudzona kobieta, która wyglądała zupełnie inaczej niż dumna, pewna siebie teściowa sprzed lat.
– „Dziękuję, że przyszłaś” – wyszeptała Zofia, łamiąc się w środku.
Karolina patrzyła na nią przez chwilę, a potem weszła do środka. Czuła, że decyzja, którą podjęła, była właściwa – nie dla Zofii, ale dla siebie. Czasem przebaczenie jest największym dowodem siły.