Po prostu uważamy, że jedno dziecko to za mało dla rodziny. Długo się do tego przygotowywaliśmy, więc moralnie byłam gotowa.

Chociaż oczywiście nie wiedziałam, jak sobie poradzę w czterech ścianach po 10 latach produktywnej kariery. Kiedy nasz syn miał 3 lata, chcieliśmy go umieścić w żłobku.

Mama nam to wyperswadowała. Widzisz, oni przechodzą wszystkie choroby w kółko. A dzieci nie mają dobrej opieki. Sama zgłosiła się do pomocy i siedziała z nim przez wszystkie lata aż do czasu, gdy syn poszedł do szkoły.

Mój mąż i ja oczywiście na tym skorzystaliśmy. Mama była dobrą i troskliwą babcią. Jednak zbyt miłą, więc rozpieszczała syna.

Daniel zaczął pokazywać swój paskudny charakter i przestał być posłuszny. Przyzwyczaiła go do pobłażliwości. Czasem nawet gotowała mu inną zupę, bo nie chciał jeść tej z ryżem.

Takich momentów było wiele. Kiedy powiedzieliśmy jej, że spodziewamy się dziecka, zmieniła wyraz twarzy i zaczęła krzyczeć:

- Nie chcę więcej wnuków!

Mój mąż był zszokowany. Ja również. Rozumiem, że jest wyczerpana Danielem, ale kto kazał jej z nim siedzieć?

Nikt też nie mówi, że będzie niańczyć młodszą latorośl. Nie jestem przeciwniczką placówek edukacyjnych. Gdyby mój syn poszedł do przedszkola, nie byłoby żadnych problemów. To mama narobiła bałaganu.

- Mam już dość waszego starszego. Chcecie jeszcze młodszego na mnie zwalić? - Mama powiedziała.

- Ale czy kazaliśmy ci siedzieć z Danielem? Chodziłby do przedszkola, jak wszystkie inne dzieci.

Mama wystraszyła się i poszła do domu. Potem napisała do nas, żebyśmy na nią nie liczyli. Szczerze mówiąc, nikt na nią nie liczył.

Mamy dziecko dla siebie, nie dla niej. Najwyraźniej mama chciała być miła, ale nie obliczyła swoich możliwości, a teraz szuka winnego.

Właśnie przestała odbierać telefony i nie odwiedza nas. Jest tak wkurzona moją ciążą, że postanowiła zerwać z nami wszelki kontakt. Ale i tak urodzę to dziecko.