Kobieta ma 32-letniego syna. Od dziesięciu lat jest żonaty, dorasta też roczny wnuk. Przez osiem lat synowa kategorycznie odmawiała urodzenia dziecka, powtarzając, że musi budować karierę i zapewnić sobie zaplecze finansowe.

Alina zawsze była zdeterminowana. Miała ducha przedsiębiorczości, więc młoda matka początkowo nie planowała pozostać na urlopie macierzyńskim.

Kiedy Alina osiągnęła stanowisko kierownika działu, wraz z mężem kupiła mieszkanie. Chciała kontynuować karierę zawodową, ale na wizycie u ginekologa dowiedziała się o trudnej diagnozie.

Ogólnie rzecz biorąc, gdyby jeszcze trochę pociągnęła, nie urodziłaby dziecka. Została zbadana i przeszła wszystkie testy.

Nawet będąc w ciąży, Alina pracowała do ostatniej chwili. Bardzo bała się utraty pracy. Chciała mieć dziecko, ale trzymała się pracy zębami — wspomina Aldona.

Po porodzie Alina poczuła się tak, jakby została zastąpiona. Jej instynkt macierzyński obudził się gwałtownie, choć wcześniej nic na to nie wskazywało.

Początkowo nawet nie oddała dziecka mężowi. Nie spała po nocach, nasłuchując, czy syn oddycha, a z macierzyńskimi obowiązkami poradziła sobie doskonale.

Biegała do pediatry od czasu do czasu, czytała specjalistyczną literaturę i przesiadywała na forach dla mam. Teściowa nawet się nie wtrącała.

Kiedy zaczęto jej powierzać wnuka, robiła tylko to, o co prosiła ją synowa — nie przejawiała żadnej inicjatywy.

- Zostawiała mi dziecko tylko na kilka godzin i w razie nagłej potrzeby. Do sklepu, do lekarza, do szwagierki. Mama Aliny była ciężko chora, więc nie mogła niańczyć wnuka, sama potrzebowała opieki — mówi teściowa.

Kiedy Aldona przeszła na emeryturę, zaczęła częściej odwiedzać swoje dzieci i wnuka. Relacje z synową były dobre, więc dobrze się bawiły w takim towarzystwie.

"Miesiąc temu synowa otrzymała telefon z pracy z propozycją pracy dodatkowej w niepełnym wymiarze godzin i zastanowiła się dwa razy. Dostała propozycję kolejnego awansu i solidnej pensji, ale bała się zostawić komuś chłopaka.

Nie wtrącałam się wtedy i nie proponowałam swojej kandydatury, ale dwa dni później sama do mnie zadzwoniła i nawet zaproponowała mi pieniądze za opiekę nad wnukiem" — wspomina emerytka.

Zgodziłaby się bez przyjmowania pieniędzy, ale synowa nalegała. Babcia nie powinna być darmową opiekunką, więc każda praca musi być opłacona. Więc się zgodzili.

Babcia cały dzień zajmowała się wnukiem, a Alina spokojnie pracowała. Z chłopcem nie było żadnych problemów — teściowa radziła sobie doskonale. Ale pojawił się kolejny problem.

"Na początku myślałam, że synowa robi to ze zdenerwowania. Ale potem jej ciągła kontrola zaczęła mnie irytować.

Prosiła mnie o przesłanie zdjęcia talerza, żeby mogła zobaczyć, czym go karmiłam i ile gramów mu nałożyłam. Kiedy kładłam go spać, też musiałam zrobić zdjęcie.

Gdybym założyła niewłaściwą piżamę, natychmiast rozpętałaby skandal. Ogólnie rzecz biorąc, nie przestawała i ciągle domagała się fotorelacji.

Kiedy nie odbierałam telefonu, dzwoniła do mnie z oskarżeniami. Musiałam rozliczać się ze wszystkiego: ile razy byliśmy na spacerze, ile razy poszliśmy do toalety, czy miał katar w nosie, czy włączyłam telewizor w obecności wnuka..." wzdycha świeżo upieczona babcia.

Kiedy cierpliwość Aldony się wyczerpała, poprosiła synową, aby powściągnęła swój zapał, ale otrzymała taką odpowiedź:

- Mam pełne prawo kontrolować i żądać raportu, bo płacę ci pieniądze!

Wtedy teściowa oświadczyła, że nie zamierza więcej siedzieć z wnukiem. Nie jest dziewczyną na posyłki, która spełnia wszystkie życzenia Aliny i tańczy do jej melodii.

Syn nie ingerował w ich relację, ale po tym skandalu zaczął atakować matkę, że źle zrobiła. Widzisz, teraz Alina nie może pracować i nie może powierzyć swojego syna obcej osobie.

"A ja nie chcę się przed nią kręcić w kółko! Jeśli mi nie ufa, to niech sama się nim zajmie! Nie można siedzieć na dwóch stołkach jednocześnie.

Niech sama zdecyduje, co jest dla niej ważniejsze — kariera czy syn. Odsiedzi trzy lata na macierzyńskim i wróci do pracy.

Chociaż nie wyobrażam sobie, jak moja synowa z takim podejściem odda wnuka do przedszkola" — mówi Aldona.

Teściowa wymierzyła synowej karę. Na razie wszystko jest w porządku, ale życie pokaże, jak będzie w przyszłości.