Niestety, mój starszy syn i jego rodzina mieszkają za granicą, więc rzadko się widujemy. Ale młodszy przeprowadził się do centrum regionu, więc stara się częściej odwiedzać mnie i mojego męża.

Wiek zbiera swoje żniwo, więc nie jesteśmy w stanie sami sobie ze wszystkim poradzić. Ale nie rezygnujemy z gospodarstwa i ogrodu warzywnego, ponieważ żywią wszystkich członków naszej rodziny.

Ceny produktów są teraz kosmiczne, więc w ten sposób udaje nam się przetrwać. Hodujemy kury, sadzimy warzywa, w tym roku mój mąż zbudował również szklarnię.

Postanowiłam posadzić tam sadzonki pomidorów na sprzedaż. Zatrzymuję trochę dla siebie, ale jeśli zbiory pozwalają, sprzedaję też dojrzałe pomidory na lokalnym targu, żeby zarobić trochę grosza.

To lato było ciepłe i wilgotne, ponieważ dużo padało. Pomidory rosły jak na drożdżach, bo uwielbiają takie warunki klimatyczne.

Nie mieliśmy z mężem czasu na zbiory, a wszystkie owoce są piękne, soczyste! Kiedy odwiedził nas 16-letni wnuk, nie mogłam się nacieszyć.

Miałam chore plecy, więc potrzebowałam wolnych rąk. Zdaję sobie sprawę, że jest znudzony starymi ludźmi, ale zwykle nie zostaje dłużej niż 2-3 dni.

Zawsze jest zły, że jego ojciec (czyli nasz syn) zmusza go do pomocy, a on najchętniej cały dzień siedziałby na telefonie. Kiedy zabraliśmy go do szklarni, długo marudził.

Mimo to wnuk pomógł nam i zebrał pomidory do skrzynki. Kiedy zaczął wracać do domu, zapakowaliśmy mu pełną torbę prezentów z ogrodu warzywnego, dżemu malinowego i miodu.

Podałam torbę młodzieńcowi, a on spojrzał na mnie z wyrzutem i powiedział:

- Po co mi pomidory? Myślałem, że dasz mi pieniądze! Co ja mam zrobić z tymi śmieciami? Sprzedajesz pomidory, prawda? Powinniśmy podzielić się zyskami! Nie wychodziłem ze szklarni od trzech dni, a ty postanowiłaś mnie przekupić pomidorami!

Byłam tak oszołomiona, że nawet nie wiedziałam, jak odpowiedzieć. Mój wnuk mówił z taką złością, że aż drgnęły mi kości policzkowe.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się czegoś takiego — moje dzieci nigdy sobie na coś takiego nie pozwalały. Ostrzegłam syna, żeby więcej nie przysyłał do mnie Damiana. Jakoś sobie poradzę bez takiego asystenta!