Rozumiem, że po prostu nie potrafią znaleźć z nią wspólnego języka. Ale moja mama uważa, że teściowa je rozpieszcza słodyczami i prezentami, więc są do niej bardziej przywiązane.

Mnie też wpędza w poczucie winy. Mówi, że to ja wychowałam moje dzieci na takich egoistów. Mama nigdy nie umiała znaleźć podejścia do dzieci.

Nawet w moje wychowanie nie była szczególnie zaangażowana i daleko jej było do bycia idealną mamą. Babcia spędzała ze mną więcej czasu, bo mama była zajęta swoją karierą.

Nawiasem mówiąc, jest nauczycielką, ale nie lubi dzieci. Taką jest osobą. Mama zaczęła mnie wychowywać, gdy miałam 10 lat.

Celowo rzuciła szkołę, żeby mieć trochę wolnego czasu. Kiedyś wychowywała całe klasy, ale teraz skupia się na mnie.

Wiesz, jak się wtedy czułam. Byłam pod całkowitą kontrolą surowej nauczycielki, która nie dobiera metod pedagogicznych do wychowania. Cały czas się kłóciłyśmy. Nie było dnia, żebyśmy się nie posprzeczały.

Atmosfera w domu zawsze była niezdrowa, więc chciałam uciec. Moja mama nigdy nie czuła się winna. Nawet nie zauważyła, że przesadza z rodzicielstwem i kontrolą.

Wciąż pamiętam jej ton i złość w oczach, kiedy dostałam trójkę z matematyki. Mogła mi wytłumaczyć nowy temat, ale postanowiła mnie ukarać.

Jak mogła uczyć dzieci innych ludzi, skoro tak traktowała własną córkę? Moja mama zawsze mnie krytykowała. Inaczej chodzę, inaczej mówię, inaczej jem...

Wymagała, żebym siedziała przy książce 24 godziny na dobę i była grzecznym dzieckiem. Nie wolno mi było przyprowadzać koleżanek do domu ani rozmawiać z nikim przez telefon przez dłuższy czas.

Nasze relacje poprawiły się, dopiero gdy się od siebie oddaliłyśmy. Widywanie się raz w roku było wystarczające. Myślałam, że to już koniec. Ale nie!

Teraz moja mama rozprawiła się z moimi dziećmi. Mój syn ma 8 lat, a córka jest dwa lata młodsza. W ogóle nie chcą przychodzić do mojej mamy.

Dlaczego nie? Bo nie pozwala im się bawić i oglądać bajek — sadza ich przy książkach i przeklina bez powodu. Nie pozwala im się śmiać, biegać i głośno rozmawiać.

- Mamo, czemu babcia powiedziała, że jestem głupią? Co oznacza to słowo? - zapytała mnie córka.

Ja oczywiście porozmawiałam z mamą i kulturalnie poprosiłam, żeby nie obrażała moich dzieci. Powiedziała, że ona wie lepiej jak komunikować się z wnukami, bo ma wykształcenie pedagogiczne.

Wszystko skończyło się skandalem, bo nie pozwolę nikomu obrażać mojego syna i córki. Moje dzieci lubią spędzać więcej czasu z matką ojca. To znaczy z moją teściową.

Ona zawsze cieszy się na ich widok. Piecze ciasta, kupuje im prezenty i bawi się z nimi w chowanego. I zawsze zabiera je do domku, gdzie pozwala im się bawić i robić, co chcą.

Dlatego chcą odwiedzać ją, a nie moją mamę. I ja je rozumiem. Ale moja mama twierdzi, że teściowa kupuje miłość wnuków. Ma możliwości finansowe, żeby rozpieszczać swoje wnuki, a moja mama nie.

Próbowałam jej wytłumaczyć, że to nie jest powód, ale czy ona mnie słucha? Moje dzieci nawet nie wiedzą, czym jest materializm.

Co więcej, mają już wszystko, bo żyjemy w dobrobycie. Do babci chodzą po emocje, a nie po prezenty.

Jeśli mama tego nie rozumie, jestem bezsilny. Ale nie zmuszę moich dzieci, żeby z nią zostały. Wiem, jakie mama ma wychowanie.