Mój dziadek miał troje dzieci: dwóch synów i jedną córkę. Mój tata był środkowym dzieckiem. A wujek Paweł był najstarszy. Rodzina mojego wujka żyła bardzo biednie. Zawsze narzekali na brak pieniędzy i biedę.

Chociaż zarówno on, jak i jego żona pracowali. Jednak ich pensje były marne, ponieważ tak naprawdę nie chcieli ciężko pracować i zmieniać pracy na bardziej lukratywną.

Kiedyś wujek Paweł miał własny biznes, ale nadszedł kryzys i firma splajtowała. W tym czasie miał już trójkę dzieci.

Mniej więcej w tym samym czasie zmarła moja babcia, więc dziadek został sam. Przeszedł na emeryturę i dostawał całkiem niezłe pieniądze.

Emerytura nie była ogromna, ale nie była też minimalna. Dlatego ograniczał się we wszystkim i starał się odłożyć trochę grosza, aby pomóc swojemu najstarszemu synowi, który powiedział mojemu ojcu, że żyją w biedzie.

Dziadek jadł tylko kaszę i chleb. Przestał nawet kupować lekarstwa, bo były bardzo drogie. Mój ojciec próbował przemówić krewnemu do rozsądku i wytłumaczyć, że dorosłe dzieci powinny same rozwiązywać swoje problemy, ale ten nie mógł zostawić własnego dziecka w tarapatach.

Rozumiał, że to nie jest zmartwienie starszego człowieka, ale nie mógł odwrócić się od wujka Pawła. Dziadek był bardzo serdeczny i miękki, co wiele wyjaśnia.

Zapraszaliśmy dziadka do nas, aby mógł trochę zjeść i odpocząć. Jadł z nami obiad i kolację, więc byliśmy pewni, że nie jest głodny.

Dawaliśmy mu też jedzenie, bo rozumieliśmy, że w sklepie nie kupi nic smacznego za te marne grosze. Mama wsuwała mu do torby pudełka z jedzeniem, bo nie chciał nic jeść.

Wstydził się lub po prostu czuł się niekomfortowo. Zdawał sobie sprawę, że problemem jest jego najstarszy syn. Nie potrafił jednak zmienić swojego nastawienia do niego.

Pewnego dnia wujek Paweł zaprosił dziadka do siebie. Mieszka on niedaleko przychodni, a dziadek właśnie poszedł do lekarza.

Byłam pewna, że nie poczęstują go tam nawet herbatą, choć dziadek na pewno dałby im kilka stów. Kiedy przyszedł i usiadł w kuchni, wszystkie wnuki, wujek Paweł i jego żona pili coś pomarańczowego. Oczywiście nikt nie zaproponował dziadkowi skosztowania tego napoju.

- Co to jest? - zapytał dziadek.

- Świeżo wyciśnięty sok. Pijemy go codziennie, jest bardzo zdrowy. Czasami robimy go z pomarańczy, czasami z kiwi.

Dziadek wziął łyk śliny, pożegnał się i wyszedł. Po tym incydencie odmówił sponsorowania rodziny wujka Pawła.

W końcu zrozumiał, że oni wcale nie głodują. Postanowiliśmy zorganizować uroczystą kolację i przygotować dla dziadka różne potrawy.

Był nam za to bardzo wdzięczny. Jednak wujek jest urażony i nie rozumie, dlaczego ojciec przestał dawać mu pieniądze.