Mam własne problemy — życie też nie jest łatwe. A Wera jest przyzwyczajona do tego, by nie przejmować się niczym i zrzucać wszystko na innych. Ona w ogóle się nie obciąża — mówi zirytowana 47-letnia Julia.
Kobieta od lat jest mężatką. Ma dwoje dorosłych dzieci. Są już studentami, studiują w innym mieście. Julia ma również starszą siostrę, Werę. Zawsze narzeka, że ma w życiu pecha. Jej mąż jest leniwy, a córka jest taka jak ona — odziedziczyła po niej pecha.
Na początku Julia zawsze współczuła siostrze i dodawała jej otuchy. Mąż Wery rzeczywiście nie był najlepszy. Nie chciał pracować, pił i wkrótce odszedł. Mama Julii i Wiery zawsze pomagała najstarszej córce.
Mówili, że młodszej córce było łatwiej, miała dobrego męża. Rodzicielka zabrała nawet córkę i wnuczkę do siebie, a wnuki Julii dorastały bez uwagi babci. Kiedy córka Wery skończyła 15 lat, babcia odszedła.
Jak myślicie, komu przepisała mieszkanie? To oczywiste! Zostawiła Julii 5 870 złotych w depozycie. Sprawiedliwości stało się zadość. Najmłodsza córka była wściekła.
"Wszyscy wzywali mojego męża na pomoc: mama i siostra. Cała męska praca spadła na niego, bo nasza Weroniczka, widzisz, bez mężczyzny. Współczuliśmy jej, słuchaliśmy o jej nieszczęściach i zawsze jej pomagaliśmy" - ma pretensje Julia.
Wera zaczęła narzekać jeszcze bardziej, gdy jej córka została studentką. Ciągle próbowała wypchnąć ją do stolicy, ale to było tak, jakby ktoś tam na nią czekał. I jak miała potem znaleźć pracę? Wera przypominała sobie o nas tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowała.
Moi chłopcy poszli do szkoły, nawet nie pomyślałam, żeby poprosić ją o pomoc. Jakoś sobie radziliśmy. Ale nigdy nie zauważyliśmy wytchnienia od próśb siostry — wzdycha Julia.
Wkrótce siostrzenica Julii wróciła do domu. I to nie tylko w odwiedziny — przyjechała z ciężarnym brzuchem i sama. Wera znów zaczęła płakać, że musi nosić na plecach dwie rodziny.
Zażądała, by mąż Julii zabrał jej córkę na konsultacje, badania i do lekarzy. Mówiła, że nie ma pieniędzy na taksówki, a ciężarna nie chce jeździć komunikacją miejską.
Próbowałam to wszystko powstrzymać, ale bezskutecznie. Powiedziałam jej już, żeby dała mi spokój. Mam swoje problemy: teściowa sparaliżowana, nie mam z czego opłacić edukację synów.
Był czas, że nie odbierałam telefonu, więc przyjechała do domu, żeby ze mną porozmawiać. Widzisz, mama odszedła i ja jestem jedyną osobą, na którą może liczyć — skarży się Julia.
Ostatnio starsza siostra zupełnie się zapędziła — zasugerowała, że chciałaby zamieszkać z wnuczką razem z nami, w naszym mieszkaniu. Mówią, że trzeba zwolnić mieszkanie dla córki, bo jej życie osobiste nie układa się najlepiej.
"Mój mąż i ja nigdy nie dostaliśmy tego mieszkania, sami na nie zapracowaliśmy. Chcemy mieszkać z własną rodziną, nie potrzebujemy obcych. Wera ma własną rodzinę. Moja siostra jest obrażona, że nie uważamy jej za rodzinę. Ale mam dość jej dokuczania" — mówi zdenerwowana Julia. Jak ona może żyć z taką krewną? Co byś zrobiła na jej miejscu?