Przypomina mi młodszą siostrę, a nie dorosłą kobietę. Muszę się poświęcać, rozdarta między rodziną a mamą, bo ona nie potrafi sama rozwiązać swoich problemów.
Jest infantylną osobą, nigdy do niczego nie dąży. Wyszła za mąż i urodziła mnie zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Jednak moim wychowaniem zajęła się babcia i tata.
Mój ojciec kochał moją mamę tak bardzo, że chronił ją przed wszelkimi trudnościami. Myślę, że przy nim się odprężała.
Moi dziadkowie również nigdy jej nie stresowali, więc wyświadczyli jej niedźwiedzią przysługę.
Mama żyła dla własnej przyjemności. Nie pracowała, bo ojciec był głównym żywicielem rodziny.
Mój ojciec nie chciał, żeby jego żona ciężko pracowała, zwłaszcza że sam dobrze zarabiał.
Kiedy miałam 11 lat, mój ojciec odszedł. Wtedy skończyło się moje dzieciństwo. Po jego odejściu zamieszkaliśmy z rodzicami mojej mamy, ponieważ mama nie była gotowa mieszkać sama. Ciągle płakała i histeryzowała, zapominając, że ma małe dzieci.
Babcia po odejściu jedynego syna zaczęła się poddawać. Odeszła po nim po 7 miesiącach. Zameldowała mnie w swoim mieszkaniu, ale mama nie chciała przeprowadzać się do osobnego lokum.
Rodzice w pełni ją utrzymywali, opiekowali się nią i wozili do lekarzy, bo po odejściu ojca zaczęły się problemy zdrowotne.
Wkrótce mama zaczęła układać sobie życie osobiste. Nie interesowały jej krótkotrwałe romanse, a na poważne związki nikt się nie odważył — została więc sama.
Nie spieszyło jej się do pracy, choć byłam już wtedy na studiach.
Babcia całkowicie opiekowała się moją mamą: gotowała, sprzątała, rozwiązywała wszystkie sprawy domowe. Pomimo tego, że była emerytką, nadal chodziła do pracy, aby pokryć wszystkie wydatki.
Nikt mnie nie otoczył zainteresowaniem — żyłam swoim życiem. Wszystko mi odpowiadało i nie wtrącałam się w życie mamy.
Wkrótce poznałam mojego przyszłego męża, złożyliśmy podanie i postanowiliśmy zamieszkać razem. Po ślubie zrobiliśmy remont i przeprowadziliśmy się do mieszkania mojej babci.
Od tego czasu minęło pięć lat. Mam dwójkę dzieci. Sześć miesięcy temu odszedłi rodzice mojej mamy i teraz jest zupełnie sama.
Od tego czasu moje życie stało się bardzo skomplikowane, bo to na mnie spadły wszystkie problemy i sprawy.
Nawet pogrzeb był moim zadaniem — mama siedziała i płakała. Musiałam szukać dokumentów, chodzić do różnego rodzaju urzędów, bo nie było sensu czekać na jakiekolwiek działania ze strony mamy.
Namawiałam ją, żeby podjęła pracę, ale ona nawet nie myślała, żeby iść w tym kierunku.
Nie wiedziała, jak płacić rachunki za media, gdzie jest Wydział Mieszkalnictwa i Usług Komunalnych itp. Raz nie włożyła węża od pralki do łazienki i zalała sąsiadów.
Dzwoni do mnie codziennie. Nawet kiedy sąsiedzi hałasują, skarży się mi, zamiast sama rozwiązać problem. Mam tego tak dość, że nie potrafię tego opisać.
Matka ma teraz 60 lat, a infantylizm wciąż siedzi w jej głowie. Najważniejsze, że ona jest ze wszystkiego zadowolona, tylko ja na tym cierpię.
Rozumiem, że wychowanie ma wpływ, ale ona sama też może się zmienić, jeśli chce. Ale ona nie chce!
Mama jest tak niepoważna, że nawet wnuków nie mogę jej zostawić. Nie wiem, jak rozwiązać ten problem.
Przykro mi, że ją zostawiam, ale jestem zmęczona użeraniem się z nią. Mam nadzieję, że weźmie głowę w swoje ręce i stanie się bardziej niezależna.