Miałam pięć lat, gdy straciłam rodziców. Nigdy wcześniej nie widziałem swojego dziadka, ponieważ tata pokłócił się z nim na długo przed moimi narodzinami i w ogóle nie utrzymywali kontaktu. Babcia od dawna liczyła na to, że jej syn i mąż zawrą rozejm, ale niestety się tego nie doczekała, ponieważ zachorowała, a po jakimś czasie zmarła.

Dziadek został sam w ogromnym wiejskim domu. Zbudował go dla dużej rodziny, jednak jego marzenie nie spełniło się, ponieważ jedyny syn chciał mieszkać osobno.

Dziadek przyjechał do mnie, gdy tylko dowiedział się o śmierci rodziców. Mieszkałam wtedy z sąsiadem - nie wiem dlaczego, ale kuratela nie umieściła mnie prosto w sierocińcu, a przez jakiś czas przebywałam też u cioci. Była bardzo zaprzyjaźniona z naszą rodziną i chętnie zabrałaby mnie do siebie.

Ale potem przybył dziadek. Był to wysoki, siwowłosy starzec z gęstą brodą. Gdy stałam obok niego, wyglądałam jak mały wróbel. Był cichy, ponury, ale z jakiegoś powodu od razu poczułam w nim pokrewieństwo dusz. Wcale się go nie bałam, gdy pozwolił mi wspiąć się na swoje kolana i pogłaskać jego puszystą brodę.

Ciotka Anna dobrze go znała, choć dawno się nie widzieli. Kiedy pili herbatę w kuchni, wysłali mnie do drugiego pokoju, ale byłam na tyle dociekliwym dzieckiem, że przysłuchiwałam się ich rozmowie, stojąc na korytarzu za drzwiami kuchennymi. Mój dziadek powiedział, że nie pozwoli swojej jedynej wnuczce mieszkać w sierocińcu, że w jego domu jest dla mnie wystarczająco dużo miejsca.

Ciotka Anna zgodziła się na takie rozwiązanie, jednak wątpiła, czy dziadek otrzyma prawo do opieki ze względu na swój wiek. Rozmawiali tak długo, że usiadłam na dywanie przed drzwiami i podczas ich cichej rozmowy nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się w ramionach dziadka. Położył mnie do łóżka i zamknął drzwi sypialni.

Następnego dnia szykowaliśmy się do drogi. Dziadek zabrał mnie ze sobą do wioski. Ciotka Anna lamentowała, że ​​będzie miała przez to kłopoty, że pozwoliła mu zabrać swoją podopieczną, jednak zgodziła się na mój wyjazd. W domu dziadka było już wszystko gotowen na adopcję małego dziecka. Przygotowali dla mnie osobny pokój, było nowiutkie łóżko i dużo zabawek.

Na stole czekało na nas pyszne ciasto i mleko. Przeżyłam wtedy beztroskie chwile. Oczywiście tęskniłem za mamą i tatą, ale ze względu na swój wiek, nie mogłam w pełni odczuwać tego smutku i dlatego spędzałam czas na grach i zabawie.

Dziadek otoczył mnie miłością i troską, wszystko robiliśmy razem. Karmiliśmy kurczaki, chodziliśmy na łąki do krów, zbieraliśmy trawę dla gęsi i prosiąt, zbieraliśmy jagody. Ale dziadek często miał zły humor. Teraz już wiem, czym to było spowodawane. Władze, które czuwały nad adopcją, nie pozwalały mu na zaopiekowanie się mną. Zawsze otrzymywał od nich odmowę przez wiek i przez swoją samotność.

Pewnego dnia pod nasz dom przyjechały trzy kobiety i po długiej kłótni z dziadkiem, zabrały mnie ze sobą i umieściły w domu dziecka. Płakałam całą drogę, prosiłam, żeby zawiozły mnie do mojego dziadka, ale nie zostałam wysłuchana. Cały dzień siedziałam w kącie i odmawiałam jedzenia.

Nianie były dla mnie bardzo miłe, ale przed oczami miałam dziadka. Tęskniłam za nim jeszcze bardziej niż za rodzicami. Ale powoli zaczęłam przyzwyczajać się do życia z dala od niego. Myślałam, że o mnie zapomniał, skoro nie przychodził po mnie tak długo.

Jak się później dowiedziałam, mój dziadek trafił do szpitala i był leczony przez kilka miesięcy. Czasami jedynie odwiedzała mnie Joanna - daleka krewna mojego dziadka, która, jak się później okazała, cały czas walczyła w sądach o to, by przejąc nade mną opiekę i wreszcie postawiła na swoim. W sierocińcu nigdy nie widziano mnie tak wesołej! Opuszczałam go z wielką radością.

Gdy już przyjechałam na wieś, wybiegłam z samochodu, wskoczyłam do domu i zobaczyłam dziadka siedzącego na stołku na środku pokoju. Ze zdenerowania nie mógł nawet wstać, aby podejść do bramy. Jego ręce drżały.

Stracił sporo na wadze, ale Joanna powiedziała, że ​​razem szybko postawimy dziadka na nogi. Podbiegłea do niego, przytuliłam go i ukryłam twarz w jego brodzie. Kiedy podniosłam głowę, po raz pierwszy zobaczyłem płaczącego dorosłego, siwowłosego mężczyznę. Łzy spływały po brodzie i znikały w niej, wytarłam więc ją rękami i w końcu go rozśmieszyłam! To był najszczęśliwszy dzień!

To też może cię zainteresować: Córka Kasi Kowalskiej czuje się znacznie lepiej po zdrowotnych perturbacjach. Jak teraz wygląda Ola

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Michał Wiśniewski przeżywa trudne chwile. Wciąż nie poradził sobie z tą ogromą stratą. O co chodzi

O tym się mówi: Odszedł Bronisław Cieślak. Ewa Florczak zdradziła, jaki był naprawdę znany aktor