Jednak dla Polaków ten dzień miał wyjątkowe znaczenie nie tylko z powodu doniosłości chwili, lecz także dzięki wzruszającemu akcentowi: modlitwie wypowiedzianej po polsku przez świeckiego przedstawiciela Instytutu Tertio Millennio, Jakuba Horbacza.
W sercu Kościoła rozbrzmiał język Jana Pawła II, a słowa skierowane do Boga w intencji ubogich i cierpiących poruszyły serca zgromadzonych.
– Wszechmogący Boże, poprzez swoją opatrzność obdarz ich pokrzepieniem, pociechą i nadzieją, również przez miłosierną miłość braci – odczytał Horbacz, stając przed tłumem wiernych z całego świata.
To nie był jedynie moment liturgiczny. To był akt symboliczny: przypomnienie o tych, którzy nie mają głosu – o cierpiących, ubogich, zapomnianych. Modlitwa wypowiedziana po polsku była nie tylko wyrazem uniwersalnej troski Kościoła, lecz także świadectwem wciąż żywej obecności Polski w duchowym życiu świata katolickiego.
W homilii, która wybrzmiała z niezwykłą pokorą, papież Leon XIV przedstawił wizję Kościoła jako wspólnoty pojednania. – Chciałbym, bracia i siostry, aby to było naszym pierwszym wielkim pragnieniem: Kościół zjednoczony, znak jedności i komunii, który staje się zaczynem pojednanego świata – powiedział nowy biskup Rzymu.
Nie zabrakło także odważnych słów na temat natury posługi papieskiej. Leon XIV wyraźnie zaznaczył, że nie chodzi o władzę, dominację czy przewagę. – Nigdy nie chodzi o zdobywanie innych poprzez religijną propagandę czy narzędzia władzy, lecz wyłącznie o to, by miłować tak, jak czynił to Jezus – powiedział, przypominając, że prawdziwa siła Kościoła tkwi w jego zdolności do ofiarnej miłości.
Obecność Jakuba Horbacza, reprezentanta Instytutu Tertio Millennio, również miała znaczenie nieprzypadkowe. Instytut, inspirowany nauczaniem św. Jana Pawła II, od lat angażuje się w promowanie katolickiej myśli społecznej, dialogu i odpowiedzialności obywatelskiej. To właśnie z tego środowiska wypłynął głos w imieniu tych, których codzienne życie często toczy się z dala od świateł reflektorów.
Udział Polaka w tym podniosłym wydarzeniu stał się czymś więcej niż gestem liturgicznym – był zaproszeniem do wspólnoty. Symbolem Kościoła, który – jak mówił papież – nie zdobywa, ale przygarnia.
Nowy pontyfikat rozpoczął się nie od wielkich obietnic, ale od cichych słów modlitwy za najsłabszych. To być może najlepszy znak czasów, które nadchodzą. A że te słowa zabrzmiały po polsku – tym bardziej pozostaną w pamięci.