13 maja 2025 roku Warszawa żegnała jednego z najbardziej cenionych kucharzy i osobowości telewizyjnych – Tomasza Jakubiaka. Uroczystości pogrzebowe, które odbyły się w kościele pw. św. Ignacego, przyciągnęły setki osób: przyjaciół, fanów, kolegów po fachu i ludzi, którzy przez lata śledzili jego drogę zawodową i walkę z chorobą. Wśród żałobników nie zabrakło sław kulinarnego świata – pojawili się m.in. Wojciech Modest Amaro i Kurt Scheller – jednak to nie obecność celebrytów wzbudziła największe emocje.

Najbardziej poruszającym momentem mszy była chwila, gdy dziennikarka Marzena Rogalska odczytała list, który napisała pogrążona w żałobie żona kucharza, Anastazja. Z trudem powstrzymując łzy, przekazała słowa, które wzruszyły do głębi wszystkich obecnych:

„Kochanie, dziękuję Ci za wszystko. Za to, że pokazałeś mi smak życia – dosłownie i w przenośni. Za to, że nauczyłeś mnie śmiać się. Dziękuję za każde danie, za każdy taniec, za ogień, który potrafiłeś rozniecać w kuchni, w sercach, na parkiecie. Dawałeś tyle ciepła i radości.
Nauczyłeś mnie, że życie, mimo bólu, potrafi być piękne i że trzeba je chłonąć całym sobą.
Tak jak prosiłeś przed odejściem, powiedziałam Bąblowi, że tata jest już w niebie i że zawsze będzie go kochał.
Zapytał: „kiedy tata wróci?”.
Odpowiedziałam, że będziesz wracał: w snach, w opowieściach, w naszym uśmiechu, zapachach, smakach – i że zawsze, zawsze będziesz w naszych sercach.
I choć dziś nie ma Cię obok, to nie żegnam się z Tobą, bo Ty wciąż jesteś: w moim sercu, w sercu Tomusia, w każdej naszej wspólnej chwili.
Do zobaczenia, kochanie.
Kocham Cię.
Twoja Anastazja.”

Te słowa rozbrzmiewały w ciszy kościoła, przerywane jedynie łamiącym się głosem Marzeny Rogalskiej. Żałobnicy w skupieniu i milczeniu słuchali ostatniego pożegnania kobiety, która straciła miłość swojego życia.

Choć ceremonia pogrzebowa miała wymiar duchowy, zgodnie z wolą Tomasza Jakubiaka była również pełna światła. Kucharz prosił, by żałobnicy przyszli ubrani w jasne, kolorowe stroje – nie w czerń. Jego życzenie zostało spełnione. Kucharze, którzy towarzyszyli mu przez lata, pojawili się w białych fartuchach i czapkach, oddając hołd w jedyny możliwy dla nich sposób – z szacunkiem, ale i nadzieją.

Wielu zapamięta Tomasza Jakubiaka nie tylko jako świetnego kucharza, ale jako człowieka, który mimo cierpienia, uśmiechał się do życia i inspirował innych, by robić to samo.