I wszystko wydawało się w porządku, gdyby nie kolejny pomysł matki męża. Mąż ma młodszego brata, który ma teraz siedemnaście lat. Ponieważ jest najmłodszy w rodzinie, jego rodzice żyli tylko dla niego.

Oczywiście rozpieszczali go. Mój małżonek rzadko komunikuje się ze swoim bratem, tylko dlatego, że różnica wieku jest zbyt duża. Jest też zestresowany sposobem, w jaki jego rodzice opiekują się młodszym bratem.

Nie radzi sobie w szkole i teraz jest pytanie, czy pójdzie do następnej klasy. Rodzice obiecali mu, że kupią mu nowy tablet. Ale mnie za coś takiego, moi rodzice kazaliby siedzieć i uczyć się 24 godziny na dobę.

Oczywiście cały czas wspieram mojego męża, bo całkowicie się z nim zgadzam, że jego rodzice ewidentnie za bardzo rozpieszczają swojego najmłodszego syna.

Kiedy przyjeżdżaliśmy w odwiedziny do rodziców męża, często zauważaliśmy, że Andrzej nie potrafi sam podgrzać sobie jedzenia, siedzi i czeka, aż wszystko zrobią rodzice. A po jedzeniu cichutko wstaje i idzie do swojego pokoju.

Oczywiście jego rodzice myją naczynia za niego. Matka przypomina mu o wszystkim, bo ten nie wie, gdzie są nowe rzeczy, nie potrafi nawet zrobić herbaty, to samo dotyczy jedzenia. Jego rodzice zajmują się wszystkim.

Mój mąż wielokrotnie próbował powiedzieć coś swojej matce na temat niewłaściwego wychowania, ale ona go nie słucha.

- On nie jest taki jak ty z charakteru, dlatego musisz być dla niego delikatniejszy — zawsze powtarzała mężowi matka.

Mąż odpowiadał, że powinni być dla niego surowsi, karać go, zmuszać do nauki, bo inaczej jak on sobie poradzi w życiu? Po tych słowach matka nie odzywała się do syna przez kilka tygodni.

Cóż, w tym roku mój młodszy brat kończy szkołę średnią. Może się to wydawać dziwne, ale od drugiej klasy liceum zaczął się przynajmniej trochę uczyć, no i to dzięki korepetytorom.

Chciał wyjechać do miasta, w którym mieszkamy z mężem. Teściowa zaczęła namawiać nas, żebyśmy zabrali Andrzeja do siebie.

- Przecież macie dwupokojowe mieszkanie, starczy miejsca dla wszystkich! - powiedziała.

Argumenty, które przedstawiła, były następujące: nie dadzą mu pokoju w akademiku, ponieważ był zameldowany niedaleko miasta; wynajęcie mieszkania nie zadziała, ponieważ Andrzej nie będzie w stanie żyć samodzielnie; a ponadto jej syn potrzebował opieki, a kto inny jak nie krewni.

- No dobrze, ale gdzie zrobimy miejsce dla twojego syna? Mój mąż i ja mieszkamy w jednej sypialni, a nasze dziecko w drugiej" - zapytałam.

- Kupimy drugie łóżko i wstawimy je do pokoju wnuka" - odpowiedziała teściowa.

Wtedy mój mąż opowiedział wszystko matce i powiedział, że nie będzie opiekował się jej synem.

- Nie będę go pilnował i się nim opiekował. Próbujesz przełożyć go ze swojej szyi na moją? Nie ma mowy! - krzyknął mój mąż.

Wtedy moja teściowa zaczęła płakać i opuściła nasz dom. Staliśmy się bezdusznymi ludźmi, powiedziała. Tego samego wieczoru mój mąż odebrał telefon od swojego ojca:

- Nie postępujesz właściwie! - powiedział mu ojciec.

Ale mój mąż nadal był nieugięty. Nie będzie opiekował się rozpieszczonym chłopcem, który nie potrafi nic zrobić sam. Ale mój mąż zgodził się, że jeśli moi rodzice wynajmą mieszkanie dla ich najmłodszego syna, będzie go odwiedzał.

- Niech chociaż trochę się usamodzielni — dodał mój mąż.

- Jaki samodzielny! On ma dopiero siedemnaście lat! - odpowiedział ojciec.

- Czy to w porządku, że zostawiłem was, aby żyć na własną rękę, gdy miałem siedemnaście lat? I nic, przeżyłem! - odpowiedział mój mąż i odłożył słuchawkę.

W końcu moja teściowa zadzwoniła jeszcze kilka razy, ale mój mąż nie chciał podnieść słuchawki. W końcu wysłała SMS-a, żeby nie robił sobie nadziei na spadek. To za dużo! Jeśli będziemy musieli opiekować się Andrzejem w związku z tym spadkiem, będzie nas to dużo kosztować. Niech zrobią to rodzice mojego męża.