Z moim pierwszym mężem pobraliśmy się z wielkiej miłości, mieliśmy trzech synów. Tak, czasy były wtedy ciężkie, ale daliśmy radę. Po prostu dlatego, że się kochaliśmy i świadomie chcieliśmy mieć trójkę dzieci.
Rodzina była szczęśliwa do 1992 roku. Mój ukochany mąż zmarł bardzo młodo. Zostałam sama z dziećmi. Od tego momentu zapomniałam, jak to jest być szczęśliwą i ogólnie, jak to jest być kobietą.
Przez ten czas myślałam tylko o moich dzieciach, jak je wykształcić, postawić na nogi, nie myślałam nawet o sobie. Oprócz mojej głównej pracy, podjęłam dwie prace na pół etatu.
W nocy szyłam ubrania na zamówienie, a wcześnie rano, gdy synowie jeszcze spali, myłam klatki schodowe.
Nie pamiętam, jak ten czas zleciał. Teraz wszyscy mają rodziny i dzieci. Cała trójka pracuje i utrzymuje swoje rodziny. Ale nie mogę znaleźć wspólnego języka z moimi synowymi.
Z jakiegoś powodu uważają, że muszę siedzieć z wnukami, bo one są zmęczone. I to mówią mi ci, którzy mają do dyspozycji odkurzacz automatyczny, pralkę i zmywarkę? Jestem tylko babcią.
Kiedy skończyłam 57 lat, moje życie zmieniło się diametralnie. Poszłam do teatru i tam poznałam mojego drugiego męża.
Wiesław jest cztery lata starszy ode mnie, jest biznesmenem. Zarządza firmą zdalnie, więc mieliśmy dużo czasu, aby cieszyć się życiem. Przy nim zapomniałam, jak to jest jeść tylko makaron i ziemniaki.
Teraz cieszę się z mojej przestronnej kuchni, w której mogę gotować dania tak dobre, jak w restauracji. Podróżowałam do Francji i Włoch. Do końca życia zapamiętam słowa pewnej nieznajomej dziewczyny. Siedzieliśmy w ulicznej kawiarni przy sąsiednich stolikach.
- Chciałabym tak żyć na starość, jak ta babcia. Chcę podróżować i cieszyć się życiem jak ona na emeryturze.
Ucieszyło mnie to, ale chciałam jej powiedzieć, że to moja pierwsza podróż za granicę. W jej wieku nie mogłam nawet marzyć o czymś takim.
Cały czas myślę o moich dzieciach i wnukach, nie zapominam o nich. Ponieważ mieszkam w domu męża, niczego mi nie brakuje, zaczęłam wynajmować swoje mieszkanie. Pieniądze z wynajmu i całą emeryturę dzielę na trzy równe części i przelewam na karty synowych.
Wiem, że synowie są dumni, nie zgodziliby się na taką pomoc. Proszę synowe, żeby kupowały wnukom to, czego najbardziej potrzebują. Mimo to często słyszę nieprzyjemne uwagi od żon moich synów.
- Masz dużo wolnego czasu, czy tak trudno posiedzieć z wnukiem?
- Moi znajomi ciągle mają teściowe w odwiedzinach, pomagają przy dzieciach, co jest z wami nie tak? Każda babcia o tym marzy!
- Ty w ogóle nie interesujesz się wnukami.
Niedawno synowa mojego najstarszego syna powiedziała mi, że wymaga ode mnie spędzania czasu z wnukami i pomagania jej. Powiedziała, że muszę ją upewnić, że dzieci wiedzą, że mają babcię.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem, na czym polega moja wina i czego oni wszyscy ode mnie chcą. Nie obiecywałam, że pomogę, kiedy planowali dziecko. Chcę żyć dla siebie. Mam do tego pełne prawo.