Tam, gdzie kończy się nauka, zaczyna się wiara – w znachorów, uzdrowicieli, szeptuchy i cudotwórców. Ale historia pokazuje, że ci, którzy obiecywali uzdrowienie innym, często sami nie potrafili uratować siebie. Ich losy to przestroga przed tym, jak zgubna może być wiara w cud zamiast w medycynę.

Kiedy magia zastępuje medycynę

Szacuje się, że w Polsce działa dziś nawet 100 tysięcy uzdrowicieli — od bioenergoterapeutów po osoby twierdzące, że „rozmawiają z duszą człowieka”. Dla wielu chorych są ostatnią nadzieją. Niestety, często ta nadzieja kończy się tragedią.

Niektórzy z najbardziej znanych „cudotwórców” umierali w sposób, który boleśnie obnażał nieskuteczność ich własnych metod. Często skrywali choroby w tajemnicy, by nie zniszczyć wizerunku wszechmocnych uzdrowicieli.

Juri Longo – „wskrzesiciel” pokonany przez tętniaka

Rosjanin Juri Longo był jednym z najbardziej znanych uzdrowicieli XX wieku. Zyskał sławę po tym, jak miał „ożywić zmarłego” w londyńskiej kostnicy. Media nadały mu przydomek „mistrza białej magii”.

W 2006 roku Longo zmarł nagle w wieku 47 lat z powodu pęknięcia tętniaka aorty. Paradoksalnie, człowiek, który twierdził, że potrafi leczyć innych, sam nigdy się nie badał. Gdyby zaufał lekarzom, jego życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej.

Maria Stefania – uzdrowicielka, której nie uratowały zioła

Ukrainka Maria Stefania przez lata uchodziła za cudotwórczynię. Leczyła dotykiem, „energią Boga” i własnymi miksturami z ziół. Setki ludzi wierzyły, że potrafi uzdrawiać raka.

Kiedy sama zachorowała na nowotwór, jej metody zawiodły. Zdecydowała się na operację i chemioterapię – to właśnie one dały jej chwilową poprawę. „Cudów może dokonywać tylko Bóg, nie człowiek” – powiedziała po leczeniu. W 2017 roku zmarła na nawrót choroby.

Clive Harris – idol tysięcy wiernych, który zmarł w milczeniu

Brytyjski bioenergoterapeuta Clive Harris przez dekady działał w Polsce. Jego seanse w kościołach przyciągały tysiące osób. Zapewniał, że potrafi „odblokować energię życia” i leczyć choroby nowotworowe.

Zmarł w 2009 roku. Przyczyn śmierci nigdy nie ujawniono, jednak jego bliscy potwierdzili, że od lat zmagał się z ciężką chorobą, o której milczał z obawy przed utratą reputacji.

Max Gerson – lekarz, który uwierzył w swoją dietę

Twórca tzw. terapii Gersona wierzył, że raka można wyleczyć dietą roślinną, sokami i lewatywami z kawy. Jego metoda zyskała rzesze zwolenników, ale też ostrą krytykę naukowców.

Amerykańskie towarzystwa medyczne uznały terapię za niebezpieczną. Gerson zmarł w 1959 roku na zapalenie płuc – chorobę, którą mógł przeżyć, gdyby nie zlekceważył leczenia.

Dr Shivani Goodman – afirmacje nie pokonały raka

Amerykańska psycholożka Shivani Goodman zasłynęła książką „9 kroków do odwrócenia raka”. Twierdziła, że sama trzykrotnie pokonała nowotwór dzięki afirmacjom i sile pozytywnego myślenia.

W 2005 roku zmarła w szpitalu na Hawajach – zaledwie kilka miesięcy po wydaniu swojej książki. Jej śmierć stała się symbolem tego, że wiara w myśli nie zastąpi leczenia.

Cud nie leczy – nauka tak

Historie samozwańczych uzdrowicieli, którzy zginęli przez własne przekonania, to przestroga dla tych, którzy szukają ratunku poza medycyną. Znachorzy, szeptuchy i bioenergoterapeuci potrafią obiecywać niemożliwe, ale nawet oni nie potrafią oszukać biologii.

Ich losy przypominają, że choć wiara i nadzieja są ważne, to tylko nauka daje realną szansę na zdrowie i życie.