Odnotowano nowe przypadki COVID-19 w szkole w w Warszawie. Zakażenie koronawirusem znaleziono u dziecka uczącego w ósmym klasie Szkoły Podstawowej nr 23 im. Edwarda Szymańskiego na Ochocie. Całe dwa dni dyrektor placówki nie mogła skontaktować się z Sanepidem. W końcu, kiedy to się zdarzyło, na nauczenie na odległości skierowane zostały trzy klasy ósme i 12 nauczycieli! Po parę dni dwie klasy wróciły do stacjonarnego kształcenia. Brzmi to w pełni zwykle. Jak to wyglądało w rzeczywistości? Rodzice uczniów ujawnili, jak według ich strony odbywa się "walka z epidemią" w polskich placówkach kształcenia.

Z boku rodziców wygląda tak, że "walka z epidemią" w polskich placówkach nie jest jednak najlepszą. – Dzieci z ósmej klasy miały jechać na zieloną szkołę. Dopiero teraz, po wakacjach, bo wiosenny wyjazd został przełożony z powodu COVID-u. Ale znowu nie pojechały, bo tuż przed wycieczką, w sobotę [19 września – przyp. red.], mama jednego z dzieciaków napisała email na grupie rodziców, że jej dziecko ma koronawirusa. Wyjazd został odwołany dosłownie w ostatniej chwili. Przez sobotę i niedzielę nie wiedzieliśmy, czy posłać w poniedziałek dzieci do szkoły – mówił Fakt24 jeden z rodziców uczniów z podstawówki nr 23 w Warszawie. To właśnie nie był koniec problemów rodziców.

pixabay.com

O ten problem pytano też dyrekcję warszawskiej szkoły, tam zrezygnowali podawać żadne komentarze i skierowano do rzecznika prasowej dzielnicy Ochota. "W sobotę wieczorem została przekazana informacja do rodziców poprzez dziennik elektroniczny, że uczeń klasy ósmej jest zakażony COVID-em. Dyrektor prosiła rodziców o obserwowanie swoich dzieci i o ograniczanie kontaktów" – podaje Fakt24 Monika Beuth-Lutyk, rzecznik prasowy w dzielnicy Ochota. W tym samym dniu, o czym świadczyli jednocześnie rodzice ósmoklasistów, i rzecznik Beuth-Lutyk, dyrektor nie mogła dodzwonić się do Sanepidu. Stało się wiadomo, że taki sam problem wystąpił zarówno w kolejnym dniu.

Jak informował portal „Życie”: Zenek Martyniuk o swojej posiadłości "Ani za mało, ani za dużo, dla nas wystarczy". Czyżby to nie starczyło na wsparcie finansowe dla wnuczki