Dzień pogrzebu taty był jednym z najtrudniejszych w moim życiu. Stałam przy grobie, otoczona rodziną i przyjaciółmi, słuchając, jak ksiądz odmawia ostatnią modlitwę. W sercu czułam pustkę. Tata był dla mnie opoką, człowiekiem, który zawsze miał odpowiedzi na wszystkie moje pytania. A teraz już go nie było.
Po ceremonii zebraliśmy się w domu rodzinnym, by podzielić się wspomnieniami i wzajemnie wspierać w żałobie. Atmosfera była pełna smutku, ale i ciepła – wszyscy opowiadali historie z czasów, gdy tata był wśród nas. Jednak ten spokój nie trwał długo.
Po południu pojawił się notariusz, by odczytać testament. Wiedziałam, że tata wszystko przemyślał – zawsze był zorganizowany i odpowiedzialny. Spodziewałam się, że podzielił swój majątek między mnie i mojego brata, jak kiedyś obiecał. Siedzieliśmy w salonie, czekając na to, co usłyszymy.
Notariusz otworzył kopertę i zaczął czytać. Na początku wszystko brzmiało normalnie – kilka słów o wdzięczności za życie, miłość do rodziny. Ale potem usłyszałam coś, co zamroziło mnie w miejscu.
– „Ja, Jan Kowalski, zapisuję cały swój majątek pani Aleksandrze Nowak.”
Pokój wypełniła cisza. Przez chwilę myślałam, że źle usłyszałam. Spojrzałam na brata, który wyglądał na równie zszokowanego jak ja.
– „Aleksandra Nowak? Kim ona jest?” – zapytałam, a mój głos drżał.
Notariusz spojrzał na nas z zakłopotaniem.
– „Nie wiem, kim jest ta osoba. Została wskazana jako jedyna beneficjentka testamentu.”
W mojej głowie kłębiły się pytania. Jak tata mógł coś takiego zrobić? Dlaczego obca kobieta miałaby otrzymać wszystko, co przez całe życie budował? Zamiast wyjaśnień, czułam tylko ból i złość.
Następnego dnia zaczęłam szukać odpowiedzi. Skontaktowałam się z notariuszem, prosząc o więcej informacji. Udało mi się zdobyć adres Aleksandry Nowak. Pojechałam tam, zdeterminowana dowiedzieć się prawdy.
Drzwi otworzyła kobieta, która wyglądała na około pięćdziesiąt lat. Jej twarz była spokojna, ale w jej oczach widziałam cień niepokoju.
– „Pani Aleksandra Nowak?” – zapytałam, próbując opanować emocje.
– „Tak, to ja. A pani to…?”
– „Nazywam się Anna Kowalska. Mój ojciec, Jan Kowalski, zapisał pani cały swój majątek. Chciałabym wiedzieć, dlaczego.”
Na chwilę spuściła wzrok, jakby szukała odpowiednich słów.
– „Wejdź, proszę. To nie jest rozmowa na progu.”
Usiadłyśmy w jej małym, skromnym mieszkaniu. Nie wyglądała na kogoś, kto mógłby znać mojego tatę tak blisko, by zasłużyć na taki gest.
– „Twój ojciec był dla mnie kimś bardzo ważnym” – zaczęła. – „Pomógł mi, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Byłam jego… przyjaciółką.”
Słowo „przyjaciółka” zawisło w powietrzu. Czułam, że kryje się za nim coś więcej.
– „Przyjaciółką? Czy to oznacza, że byliście… razem?”
Aleksandra spojrzała na mnie z bólem w oczach.
– „Nie tak, jak myślisz. Twój tata uratował mnie przed największym kryzysem w moim życiu. Straciłam wszystko – dom, rodzinę. Pomógł mi stanąć na nogi, a potem przez lata utrzymywaliśmy kontakt. Był dla mnie jak anioł stróż. Nie prosiłam go o nic, a testament był dla mnie zaskoczeniem.”
Jej słowa były szczere, ale nie mogłam się z nimi pogodzić. Dlaczego tata nigdy nam o niej nie powiedział? Dlaczego nie zaufał swojej rodzinie? Wróciłam do domu jeszcze bardziej zagubiona.
Kiedy opowiedziałam bratu, co się stało, jego gniew był większy niż mój.
– „On nas zdradził, Ania! Jak mógł oddać wszystko obcej kobiecie?!”
Ale ja nie byłam już tego taka pewna. Może tata miał swoje powody. Może chciał pomóc komuś, kogo życie potraktowało okrutnie. Ale dlaczego nie podzielił się z nami swoją decyzją?
Minęły tygodnie, ale żal i poczucie zdrady nie zniknęły. Chociaż Aleksandra nie wydawała się kimś, kto próbowałby wykorzystać sytuację, nie mogłam zapomnieć o tym, co się stało. W moich oczach tata, którego kochałam i szanowałam, stał się kimś, kogo już nie rozumiałam.
Ta Wigilia, choć spędzona w cieniu jego odejścia, była pełna pytań bez odpowiedzi. A w sercu wciąż noszę ból – nie tylko po stracie ojca, ale i po zdradzie, która zmieniła nasze życie na zawsze.