Rozwiodłem się z żoną dwa lata temu, tuż po narodzinach naszego dziecka. Powód? Stała się zbyt brzydka. Tak to sobie tłumaczyłem, szukając wymówki, by uciec od odpowiedzialności i problemów, które pojawiły się w naszym małżeństwie. Zamiast wsparcia i miłości, które powinienem jej okazać w tym trudnym okresie, wybrałem najłatwiejszą drogę – rozwód.
Przez te dwa lata żyłem swoim życiem, wolny od zobowiązań, przekonany, że podjąłem słuszną decyzję. Myślałem, że zasługuję na lepsze, że gdzieś tam czeka na mnie prawdziwe szczęście. Ale im dłużej byłem sam, tym bardziej czułem pustkę i niezadowolenie.
Wczoraj miało miejsce coś, co zmieniło moje spojrzenie na wszystko. Wychodząc z pracy, natknąłem się na nią – moją byłą żonę. Była z naszym dzieckiem, trzymając je za rękę. Wyglądała zupełnie inaczej niż zapamiętałem. Promieniała pewnością siebie, była zadbana, a w jej oczach pojawił się blask, którego wcześniej nie dostrzegałem.
Zatrzymałem się, zaskoczony jej widokiem. "Cześć, Marta," powiedziałem niepewnie. "Jak się masz?"
Spojrzała na mnie z uśmiechem, który był mieszanką zaskoczenia i spokoju. "Cześć, Marek. Dobrze, dziękuję. A ty?"
Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. Zrozumiałem, że zadałem jej pytanie, na które nie zasługiwałem na odpowiedź. "Widzę, że świetnie sobie radzisz," dodałem, wskazując na nasze dziecko, które teraz było już trochę większe.
Marta uśmiechnęła się szerzej. "Tak, bardzo się zmieniłam przez te dwa lata. Zrozumiałam, że muszę dbać o siebie i nasze dziecko. Skupiłam się na pracy, zdrowiu i znalezieniu wewnętrznej równowagi."
Patrzyłem na nią, zmagając się z falą emocji. Przez te dwa lata zmieniła się, rozkwitła, podczas gdy ja tkwiłem w miejscu, niezdolny do zrozumienia, co naprawdę straciłem. W jej oczach nie było żalu ani gniewu – tylko spokój i pewność siebie, którą zyskała dzięki własnym wysiłkom.
"Przepraszam, Marta," powiedziałem w końcu, czując, że muszę wyrazić swoje uczucia. "Zdałem sobie sprawę, jak bardzo cię skrzywdziłem. Byłem głupi i ślepy."
Marta pokiwała głową, a jej uśmiech nie zniknął. "Wiem, Marek. Ale to już przeszłość. Teraz muszę skupić się na przyszłości – mojej przyszłości, dla dobra naszego dziecka."