Marta i Piotr od lat marzyli o własnym domu z ogrodem. Po wielu latach ciężkiej pracy udało im się kupić niewielki domek na przedmieściach. Ich szczęście nie miało granic – w końcu mieli swoje miejsce na ziemi, gdzie mogli założyć rodzinę i cieszyć się wspólnymi chwilami.
Jednak pewnego dnia życie Martę i Piotra wywróciło się do góry nogami. Piotr dowiedział się, że jego matka, Elżbieta, zapisała swój duży, wiejski dom na swojego młodszego syna, Marka. Elżbieta, wdowa od kilku lat, postanowiła zamieszkać z Piotrem i jego żoną, tłumacząc, że nie czuje się już bezpiecznie sama na wsi.
Początkowo Marta była zadowolona z tego pomysłu. Myślała, że obecność teściowej może być pomocą, zwłaszcza gdy planowali powiększenie rodziny. Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Elżbieta wprowadziła się z całym dobytkiem, w tym z niekończącymi się radami, jak powinni prowadzić swoje życie.
Teściowa szybko zaczęła narzucać swoje zasady. W kuchni panował chaos, bo Elżbieta miała inne metody gotowania niż Marta. Ogród, który Marta z pieczołowitością pielęgnowała, stał się polem bitwy między nowoczesnymi metodami a staromodnymi nawykami Elżbiety. Każdego dnia dochodziło do spięć, a napięcie w domu rosło.
Najbardziej jednak Martę bolało, że Elżbieta za nic nie płaciła. Ani za jedzenie, ani za rachunki, ani za utrzymanie domu. Piotr próbował tłumaczyć matce, że muszą dzielić się kosztami, ale Elżbieta zawsze miała wymówkę – że to przecież jej dom, że syn powinien o nią dbać, że nie ma własnych oszczędności.
Codzienne kłótnie doprowadziły do tego, że Marta zaczęła unikać własnego domu. Coraz częściej wracała późno z pracy, a nawet spędzała weekendy u przyjaciółki, aby tylko nie mieć do czynienia z teściową. Piotr również czuł się rozdarty między lojalnością wobec matki a miłością do żony.
Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że Marek, który otrzymał dom, nie przejmował się losem swojej matki. Korzystał z darowizny, inwestując w remonty i modernizacje, nie oferując żadnej pomocy Piotrowi i Marcie.
Pewnego wieczoru, po kolejnej burzliwej awanturze, Marta nie wytrzymała. Wybuchła płaczem i wykrzyczała Piotrowi, że tak dalej nie da rady. Że musi coś zmienić, bo inaczej ich małżeństwo się rozpadnie. Piotr zrozumiał, że sytuacja wymaga natychmiastowej interwencji.
Następnego dnia odbyła się poważna rozmowa między Piotrem a Elżbietą. Piotr postawił sprawę jasno – albo matka zacznie dokładać się do utrzymania domu, albo będą musieli znaleźć inne rozwiązanie, bo ich rodzina nie może funkcjonować w ciągłym napięciu. Elżbieta, z bólem serca, zgodziła się, choć niechętnie.