- Moja mama bardzo mi pomaga przy dziecku! - dzieli się Małgosia, która ma trzydzieści dwa lata. - Zdecydowanie nie poradzimy sobie bez niej! Mój syn jest w pierwszej klasie i niestety nie mamy pieniędzy na nianię. Poza tym mamy kredyt hipoteczny. Mama czasem ma do mnie pretensje, wyraża swoje niezadowolenie. Ale bez jej pomocy nic nie mogę zrobić.
Olga jest matką Małgosi, jest na emeryturze. Sama zaoferowała swoją pomoc w zeszłym roku, kiedy rozwiązywano kwestię kredytu hipotecznego.
Przez ostatni rok żyliśmy w ten sposób. Babcia codziennie przyjeżdżała do Warszawy, mieszka na osiedlu typu miejskiego. Kiedy przyjeżdżała, zabierała wnuka po szkole, spacerowała z nim na świeżym powietrzu, potem gotowała obiad, karmiła go i pomagała mu odrabiać lekcje.
Pilnowała każdego dnia, żeby dziecko było przygotowane do każdego przedmiotu, wszystko narysowało, rozwiązało wszystkie zadania. A potem razem pakowali teczkę na następny dzień, prali strój na lekcję wychowania fizycznego, pakowali kolorowy papier do prac.
Ale sprawa nie ograniczała się do kartonu czy papieru, bo nauczycielka wnuka była osobą kreatywną, więc na lekcję potrzebowała całego arsenału różnego rodzaju rękodzieł, drobiazgów: różnokolorowych serwetek, nitek, jakichś ziarenek, fasoli, grochu, wykałaczek.
Nie wszystkie z tych rzeczy można było znaleźć w domu, więc Olga musiała szukać materiałów w sklepach i supermarketach: z narzędziami, budowlanymi, spożywczymi.
Jak mam mieć czas na zbieranie i kupowanie wszystkiego, skoro też pracuję? - Małgosia mówi — Czasami mój syn przypomina sobie dopiero wieczorem, że potrzebuje czegoś na jutro! Trochę papieru z aksamitem lub małe patyczki.
Po przygotowaniu kolacji, przed 19:00 babcia wracała do domu, a w porze lunchu następnego dnia ponownie szła do szkoły wnuka.
- Bardzo trudno jest mi żyć w takim tempie! - mówi Olga — ale beze mnie mój wnuk na pewno będzie zgubiony. Jedzenie wszelkiego rodzaju śmieci, a potem siedzenie przy komputerze i granie w gry przez cały dzień, nikt nie zabierze go do dodatkowych sekcji... Gośka też nie będzie z nim robić lekcji. Nie miałaby czasu na swoje sprawy i zajęcie się sobą. Nie wiem, skąd wziąć siły i zdrowie, by postawić wnuka na nogi. Mam prawie siedemdziesiąt lat, ledwo się trzymam... Zdaję sobie sprawę, że muszę.
Rok był bardzo ciężki, teraz jest lato. Olga zabrała chłopca do siebie na lato, na przedmieścia Warszawy, w weekendy dziecko jest z rodzicami w Warszawie, ale wkrótce lato się skończy i zacznie się druga klasa.
Im bliżej końca sierpnia, tym bardziej Małgosia zdaje sobie sprawę, że niewiele się zmieniło od zeszłego roku. Myślała, że dziecko podrośnie w ciągu roku i stanie się bardziej niezależne, zostawić go teraz samego w domu, w zamkniętym mieszkaniu — wciąż strach. To też wstyd. Dziecko będzie czuło się osamotnione.
- Wkrótce znów będę musiała prosić mamę o pomoc! - dzieli się Małgorzata.
To nie jest łatwe dla babci, a im dalej, tym więcej wyrzutów sumienia gryzie Gosię.
Wszystko zaczęło się od prostych zwrotów "Co byście beze mnie zrobili, młodzi ludzie, młodzi ludzie!". Ale teraz pojawiają się zwroty takie jak "Jesteś dla mnie niczym, twój mąż też, wychowałam twojego syna, beze mnie już dawno byś zginęła!".
Relacje między Małgosią a jej matką pogarszają się z każdym dniem, ale Gosia po prostu potrzebuje pomocy matki, chociaż po jej wybrykach jest jej ciężko na sercu.
- Posłuchaj, musisz zrozumieć swoją mamę! - mówi jej przyjaciółka — Ona nie jest starą kobietą, codziennie jeździ do Warszawy. Spójrz teraz na młodych ludzi! Płaczą i narzekają, że muszą codziennie chodzić do pracy. Nie stresuj tak mamy. Ona też powinna odpocząć, daj jej żyć dla siebie, dla własnej przyjemności. Dasz sobie radę, zwłaszcza jeśli masz wsparcie — męża. Rozejrzyj się wokół siebie. Ile jest jeszcze osób, które w ogóle żyją bez dziadków i jakoś sobie radzą.
- A co z moim synem? - On nic nie może zrobić sam, a ja pracuję.
- Nie rozumiesz! Pomoc mamy, na pewno wróci do ciebie później — namawia Gosię jej najlepsza przyjaciółka — a póki co, miej pretensję wyłącznie do siebie! Powiedz mamie, że jesteś jej wdzięczna za pomoc, ale od teraz będziesz radzić sobie sama.
- Nie mam teraz pieniędzy na zatrudnienie niani. Nie mogę też rzucić pracy. Mam do spłacenia kredyt hipoteczny. Muszę odbierać syna ze szkoły, karmić go i odrabiać z nim lekcje. Czy mam odrabiać z nim lekcje o dziesiątej w nocy? On nie zrobi niczego sam, beze mnie lub mojej mamy!
- Nie zmyślaj, nie przesadzaj! - uśmiecha się jej przyjaciółka, - pamiętasz nas, maluchy, kto nas prowadził za rękę do szkoły? Kto siedział nad lekcjami? Nikt. Jakoś dorośliśmy, przeżyliśmy bez tego. Sami przychodziliśmy, sami gotowaliśmy czy podgrzewaliśmy sobie jedzenie. A co się robi w podstawówce? Nic skomplikowanego!
Jak myślicie? Czy Małgosia i jej dziecko mogą żyć bez pomocy babci, biorąc pod uwagę fakt, że tak naprawdę nie ma finansów na nianię?