Gdyby tak było, takich historii jak moja byłoby znacznie mniej. Wyszłam za mąż trzy lata temu. Mieliśmy idealny związek.
Wszystko było w porządku, dopóki nie zapragnął zostać ojcem. Chciałam mieć dziecko, ale nie zamierzałam się z tym spieszyć.
Po pierwsze, potrzebowaliśmy większego mieszkania, a po drugie, musieliśmy poczynić przynajmniej minimalne oszczędności, aby nie zabrakło pieniędzy podczas urlopu macierzyńskiego.
Mój małżonek zgodził się z moimi argumentami i na chwilę zamilkł, po czym znów zaczął śpiewać. Mój małżonek był jedynakiem w rodzinie, a ja miałam młodszych braci, więc rozumiałam, jak trudno może być z noworodkami.
Mój mąż miał kuzynkę, która urodziła dziecko około rok temu i to właśnie po wizytach u krewnej mój mąż ponownie poruszył temat posiadania dziecka. Miałam wrażenie, że mój małżonek nie rozumie różnicy między godzinną wizytą a ciągłym przebywaniem z noworodkiem.
Nie rozumiał, że dziecku trzeba odciągać pokarm, karmić, ratować przed kolką i innymi problemami. Próbowałam mu tłumaczyć, że trzeba się najpierw przygotować na narodziny dziecka, trochę przyoszczędzić, a poza tym, poród to piekło, jednak mąż uznał, że jak tak dalej pójdzie, nie doczekamy się potomka przed pięćdziesiątką.
Nasi rodzice również aktywnie nalegali na rodzenie dzieci. Zarówno moja teściowa, jak i moja mama powiedziały, że będą mi pomagać dzień i noc, a zatem moim zadaniem jest tylko urodzić im wnuka.
Poddałam się pod presją moich krewnych. Podczas ciąży mój mąż zachowywał się doskonale i był przykładem czułości i troski.
Pomagał mi jak mógł w obowiązkach domowych, chodził ze mną do lekarza i pilnował, żebym dobrze się odżywiała. Jednak bajka skończyła się, gdy tylko dziecko i ja wróciliśmy ze szpitala położniczego.
Przez pierwsze kilka dni mój małżonek starał się być idealnym ojcem. Starałam się jak najlepiej opiekować dzieckiem, ale nie mogłam uchronić go przed nocnymi płaczami, a nie ukrywam, że nasz syn bardzo płakał.
Musiałam spędzać noce, chodząc w kółko po mieszkaniu, próbując ukołysać płaczące dziecko. Doskonale rozumiałam, że mój małżonek potrzebuje snu, ale nie mogłam zmienić tej sytuacji.
Przez całą noc w kuchni paliła się lampka nocna, a ja widziałam, jak mój mąż porusza się przez sen. Nie da się spać, gdy metr od nas krzyczy dziecko.
Brak snu miał negatywny wpływ na nasz związek. Zaczęliśmy często na siebie krzyczeć, a potem mój mąż zaczął coraz częściej zostawać w pracy.
Gdy mój syn skończył trzy miesiące, mąż spakował swoje rzeczy i przeprowadził się do swojej matki.
- Rozumiesz, muszę się wysypiać, bo mogę zostać zwolniony z pracy. - Nie zniosę tego dłużej, jestem zmęczony. Nie chcę się z tobą rozwodzić, wrócę, kiedy syn będzie trochę starszy. Teraz jestem wyczerpany i muszę odpocząć. — powiedział mi, gdy próbowałam kołysać synka.
Ja to niby nie byłam zmęczona, tak...? Potem zadzwoniła do mnie matka mojego męża i powiedziała, że jej też nie podoba się zachowanie syna, ale jeśli teraz się do niej nie wprowadzi, to na pewno się rozwiedziemy.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, odwiedzę cię, żebyś poczuła się lepiej. Mężczyźni to delikatne stworzenia i nie są przystosowani do życia razem z dziećmi, mój mąż był taki sam — próbowała mnie uspokoić teściowa.
Potem zadzwoniła moja matka i powiedziała, że przyjedzie rano, aby pomóc mi z dzieckiem.
- Mamo, jak ja mam się zachowywać? Naprawdę myślisz, że jego zachowanie jest normalne? - z trudem powstrzymywałam łzy.
- Córeczko, nie bądź dla siebie taka surowa. Tak, był zdenerwowany, ale nie porzucił cię i nie szukał pocieszenia na boku, wszystko będzie dobrze — odpowiedziała mi mama.
Ale ja mam co do tego poważne wątpliwości. Czuję się tak, jakby mój mąż mnie zdradził. Namówił mnie na poród, nie chciał nawet wysłuchać moich argumentów, a teraz zostawił mnie samą z tym wszystkim. Nie wiem, czy mogę na nim polegać w przyszłości.