Znalazła jakiegoś maminsynka i założyła z nim rodzinę. Nie może dorosnąć i wydostać się spod spódnicy matki, więc żyje im się źle.

Byłam przeciwna mojemu zięciowi. Od początku go nie lubiłam. Chociaż ma 30 lat, jego głowa jest całkowicie pusta.

Zachowuje się jak rozpieszczony nastolatek. Nie przesadzam. Jego rodzice są dobrze sytuowani, więc urodził się ze złotą łyżeczką w ustach.

Mama i tata robili wszystko, co w ich mocy, aby trzymać swojego małego chłopca z dala od kłopotów i trudności. Dorastał więc jako domowy nieudacznik, zupełnie nieprzygotowany do samodzielnego, dorosłego życia.

Mama zabierała go na randki! Kupowała mu koszule, sama je prasowała. Nie kupował sobie nawet skarpetek i spodni. Rodzice opiekowali się nim jak małym dzieckiem.

Najwyraźniej w ogóle nie myśleli o konsekwencjach swojego hiperrodzicielstwa. Powiedziałam mojej córce, że nie będzie z nim szczęśliwa.

On nie będzie jej mężem — to 30-letni substytut dziecka. A jeśli już chce się kimś opiekować, to lepiej mieć dziecko, przynajmniej takie można odpowiednio wychować.

Na początku córka tylko się śmiała, ale kiedy zamieszkała ze swoim mężem, przekonała się, że mam rację. Po ślubie zaczęły się problemy z rodzinnym budżetem.

Błażej nie chciał dawać pieniędzy swojej żonie, a także kupować artykułów spożywczych, płacić rachunków za media itp. Był przyzwyczajony do tego, że to jego rodzice są za to odpowiedzialni, ale moja córka od 18 roku życia jest samodzielna i sama się utrzymuje.

Zięć nadal przekazuje pensję mojej córce, a ona planuje budżet. On nie wie, jak zarządzać finansami. Nie nauczył się. Tylko nie pasuje mu, że nie ma pieniędzy na zachcianki.

Kiedy poskarżył się rodzicom, ci naprawili sytuację — zaczęli po cichu podrzucać mu pieniądze. Ponadto kupują mu telefony, ubrania, buty i zapewniają dziecku wszystko, czego potrzebuje, na co on sam nie jest w stanie zarobić.

Córka oczywiście nie jest zadowolona. Tłumaczy mężowi, że i tak ledwo wiążą koniec z końcem. Mógłby zainwestować te pieniądze w rodzinę, aby wszystko naprawić.

Słysząc to twierdzenie, Błażej odpowiedział: - Pieniądze, które dali mi rodzice, nie są częścią rodzinnego budżetu!

Wybuchł ogromny skandal. Mój zięć nie chce zrezygnować z jałmużny rodziców i nie zamierza też poprawić sytuacji finansowej rodziny. Rodzice go wspierają i uważają, że wszystko robi dobrze.

Dał pensję? Dał! Jakie mogą być inne roszczenia? Błażej stawia własne potrzeby ponad wszystkimi innymi. Z takim człowiekiem nie da się stworzyć normalnej rodziny.

Myślę, że lepiej dla mojej córki, żeby się rozwiodła, zanim urodzi dziecko. Nawet nie wyobrażam sobie jaki urlop macierzyński będzie miała z takim człowiekiem.

Zięć lepiej niech mieszka w gnieździe rodziców. Jest wygodnie, ciepło i nie ma problemów.