Jednak zanim padły pierwsze strzały, zanim zaczęła się obława z udziałem śmigłowców, dronów i setek funkcjonariuszy, wydarzył się moment pozornie niezauważalny, a dziś być może kluczowy: 57-letni Tadeusz Duda pojawił się na komendzie policji.
Był czwartek, 26 czerwca. Mężczyzna, podejrzany o przemoc wobec swojej żony i groźby wobec jej rodziców, stawił się na posterunku, by zapoznać się z aktami sprawy. Z dokumentów dowiedział się, że jego własna córka, 26-letnia Justyna, złożyła zeznania przeciwko niemu. Przekazała śledczym nie tylko szczegółowy opis przemocy domowej, ale i nagrania obciążające ojca.
Według śledczych to właśnie ten moment – konfrontacja z nieodwracalną prawdą i świadomość, że jego bliscy się odwrócili – mogła stać się iskrą, która dzień później wywołała tragedię.
Piątek, 27 czerwca. Około godziny 10:00, Tadeusz Duda miał w ręku nielegalną broń. W pierwszej kolejności postrzelił swoją 73-letnią teściową. Kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala, gdzie lekarze walczą o jej życie. Następnie udał się do domu swojej córki i zięcia. Tam rozegrał się horror: z zimną krwią zastrzelił Justynę i jej męża, 31-letniego Zbigniewa. Ich roczna córka, Pola, przeżyła. Była świadkiem tej zbrodni.
Duda uciekł w las. Porzucił niebieskie Audi A4 kombi, najprawdopodobniej celowo – by zmylić tropy. Od tamtej pory w Beskidzie Wyspowym trwa największa w ostatnich latach obława.
Teren poszukiwań obejmuje ponad 200 hektarów – to strome zbocza, gęste lasy i ukryte doliny. Policja nie oszczędza sił: zaangażowano ponad 500 funkcjonariuszy, psy tropiące, policyjnych kontrterrorystów, Straż Graniczną, śmigłowiec Black Hawk i wojskowe drony – w tym tureckiego Bayraktara.
Policja stosuje taktykę „pierścieniowego” przeczesywania – teren jest sukcesywnie zamykany i sprawdzany kawałek po kawałku. W międzyczasie ustawiono punkty kontrolne, sprawdzane są wszystkie pojazdy, a mieszkańcy otrzymują powiadomienia alarmowe przez system RCB.
W sobotnią noc funkcjonariusze zauważyli postać przypominającą poszukiwanego. Mężczyzna miał oddać strzał. Policjanci nie odpowiedzieli ogniem – w pobliżu znajdowali się cywile. Ta decyzja, choć kontrowersyjna, wynikała z priorytetu: ochrony życia.
Z każdym dniem narasta poczucie, że tej tragedii można było uniknąć. Czy Tadeusz Duda, znając zarzuty i widząc dokumenty, nie powinien był zostać objęty dodatkowymi środkami ostrożności? Czy jego pojawienie się w komendzie nie było ostatnim sygnałem ostrzegawczym?
Śledczy nie wykluczają, że był to punkt zwrotny – moment, w którym sprawca zdecydował się na „ostatnią grę” z systemem i rodziną. Prokuratura analizuje każdy krok, który mógłby wskazać na zaniedbania.
Stara Wieś, dotąd spokojna i niepozorna, stała się epicentrum narodowej traumy. Mieszkańcy żyją w strachu, dzieci nie wychodzą na podwórka, a dorośli śledzą każdy komunikat policji. W szkołach i parafiach organizowane są modlitwy o bezpieczeństwo.
Wciąż nie wiadomo, gdzie ukrywa się Tadeusz Duda – myśliwy, dobrze znający lasy, człowiek milczący, ale zdolny do przemocy. Policja nie wyklucza, że otrzymuje pomoc z zewnątrz, ani że może próbować kolejnych desperackich kroków.
Z każdą godziną rośnie napięcie. Poszukiwania trwają nieprzerwanie – dzień i noc. Każda minuta wolności Tadeusza Dudy to tykająca bomba, nie tylko dla mieszkańców regionu, ale dla całej Polski.
Jak mówi jeden z oficerów prowadzących obławę:
– To nie jest tylko ucieczka przed policją. To jest ucieczka przed odpowiedzialnością, przed światem, który zobaczył jego prawdziwą twarz.
Ale prawda, prędzej czy później, dogania każdego.