Mój sąsiad siedział na ławce pod starą wierzbą. Poważny, zbyt cichy człowiek w wieku emerytalnym. Wszyscy nasi sąsiedzcy znajomi ograniczyli się do grzecznego: „Dzień dobry lub cześć”.
Przechodziłam obok, kiedy nagle zawołał do mnie.
-Cześć, Anno, - sąsiad grzecznie uniósł filcowy kapelusz, lekko przechylając głowę.
-Cześć, Paweł, - Podeszłam bliżej, bo nie byłoby grzecznie po prostu odejść.
- Dziś pogoda jest cudowna - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu sąsiad kontynuował rozmowę.
- listopad, ale ciepły jak w maju. Uśmiechnął się uprzejmie.
-A się nie spieszysz, Anno? Chciałbyś usiąść? - Najwyraźniej chciał porozmawiać.
-Tak, nie, nie spieszy mi się. Tutaj, teraz spuszczę Gucciego ze smyczy, niech się wybiega. Usiadłam na wolnym brzegu ławki. Paweł patrzył z uśmiechem, jak mój pies bawi się na wolności.
-A wiesz, Anno, dziś są moje urodziny!
- Paweł powiedział to tak szczerze, z jakąś dziecięcą radością w głosie, - A także, spodziewam się dziś gościa.
Spojrzałam na swojego zawsze ponurego sąsiada i w ogóle go nie poznawałam. Uśmiechnięty, szczęśliwy, zadowolony. Nawet moja dusza stała się jaśniejsza. - A kto przyjedzie cię odwiedzić? - Kontynuowałam naszą interesującą rozmowę.
- Nie przyjedzie, ale przyleci!!! - znacząco odpowiedział sąsiad - Mój brat! Nie widzieliśmy się od czterdziestu lat. To było dawno temu, och, jak dawno temu... - zmarszczył brwi w zamyśleniu. Moja ciekawość już zaczynała się uspokajać.
-Co się stało? - Och, Anno, moje życie nie było łatwe. Było coś, czego byś nie życzyła wrogowi! - przez chwilę myślał, najwyraźniej decydując, czy wpuścić mnie w sekrety swojej przeszłości, czy nadal nie warto, ale potem spojrzał na mnie tak szczerze, tak otwarcie i rozpoczął swoją smutną historię. Mieliśmy dwoje rodziców - mnie i siostrę. Mieszkaliśmy na wsi.
Rodzice pracowali w kołchozie, było też gospodarstwo domowe. Generalnie, chociaż prowadziliśmy biznes, nie żyliśmy w biedzie. Wstawaliśmy o świcie, pomagaliśmy rodzicom, jak mogliśmy, potem szliśmy do szkoły, no, a wieczorem szliśmy na spacer z przyjaciółmi. Moja siostra i ja mieliśmy roczną różnicę wieku. Chociaż była młodsza ode mnie, była przebiegła.
Nie wykonała żadnej zbędnej pracy, zawsze znajdowała masę wymówek, ale jak o coś prosić rodziców, zawsze była pierwsza. Nawet w szkole zacząłem zauważać, że moja siostra, jakby to powiedzieć, mnie nie lubi, czy coś. Próbowała oczerniać mnie w oczach moich rodziców, mówić jakieś oszczerstwa na mój temat. Jednak myślałem, że to minie. Dorośnie, zmądrzeje... Ale najwyraźniej głęboko się myliłem. W wieku 18 lat poszedłem do wojska. Służyłem w marynarce wojennej przez całe trzy lata. A potem przyszła do mnie wiadomość, moja mama i ojciec dali mi braciszka. Byłem zachwycony.
Po zakończeniu nabożeństwa kupiłem prezenty dla całej rodziny (mieliśmy w wiosce wielu krewnych, chciałem wszystkim zadowolić) i wróciłem do domu! Powitali mnie w domu z honorem i dumą. A potem zaczęło się życie codzienne. Poszedłem do kołchozu do pracy, myślałem, że trochę się ustatkuję, znajdę pannę młodą i zacznę budować dom. Ale nikogo dla mnie tam nie było. Moja siostra stała się bardziej fałszywa niż wcześniej. Teraz toczyły się już o mnie rozmowy nie tylko w rodzinie, bo szerzyła plotki po całej wiosce.
Albo nazwała mnie pijakiem, albo leniwą osobą, jakiej świat nigdy nie widział. Ale najgorsza rzecz, o której pomyślałem, zaczęła mówić, że nękam ją jako mężczyzna. Cóż, na pewno nie mogłem znieść takiego wstydu. Opuściłem swój dom. Przeniosłem się do miasta. A w mieście jakoś wszystko było dla mnie łatwe. Kiedy kupiłem samochód, nie miałem czasu spojrzeć wstecz, a potem zdecydowałem się kupić mieszkanie.
A potem wiadomość nadeszła z mojej rodzinnej wioski jak grom z jasnego nieba: nasz dom spłonął. Rodzice zginęli, nie mogli się wydostać, ale brat i siostra przeżyli. Oczywiście po pogrzebie rodziców zabrałem siostrę i brata do miasta. Gdzie mieliby teraz mieszkać? Tak, a ja jestem najstarszy z nich, więc dbanie o nich jest moją powinnością. I we trójkę zaczęliśmy mieszkać w wynajętym mieszkaniu. A moja siostra zawodziła: Och, ile pieniędzy się zmarnuje. Och, dawno bym kupiła mieszkanie. Pomyślałem, pomyślałem...
Chciałem wynająć mieszkanie jednopokojowe, ale gdzie wszyscy zmieścimy się w tym samym pokoju? Pożyczyłem pieniądze i kupiłem duże, przestronne trzypokojowe mieszkanie. Moja siostra pomogła mi w załatwieniu wszystkich formalności. Mówiła - jesteś bratem przez cały czas w pracy, nie masz czasu. Pozwól, że ci w czymś pomogę. - Więc z dobroci duszy zaufałem jej. A miesiąc później wystawiła mnie za drzwi z jedną walizką i pokazała prawa do mieszkania.
Oczywiście nie miałem gdzie mieszkać. A za mieszkanie, teraz nie moje, dług wisiał na mnie niespłacony. Pomyślałem i zdecydowałem, że jeśli nie pójdę do pracy, pójdę do więzienia za długi. Wybrałem pierwszą opcję. Ponieważ nie chciałem pożegnać się z młodszym bratem, musiałem jechać na północ. Mieszkam na północy od prawie 40 lat. Był żonaty, a trzy lata temu, kiedy jego żony nie było, sprzedał wszystko i przyjechał tutaj.
Dwa dni temu mój brat napisał do mnie wiadomość w sieci społecznościowej. „Cześć” - pisze - „Tak się cieszę, że cię znalazłem. Jak się masz? Jak twoje zdrowie?" Odpowiadam mu: „Wszystko jest normalne. I zdrowie, jak u wszystkich”. A potem pyta mnie: „Jak długo byłeś zwolniony?” Powiedziałem mu: „Skąd, bracie?” „Ze szpitala psychiatrycznego” - mówi. I wtedy dotarło do mnie. To najwyraźniej moja siostra powiedziała wszystkim, że jestem chory na głowę, aby moi krewni nie pytali, gdzie się podziewam. W szpitalu psychiatrycznym i biznes się kończy... - Paweł pochylił nisko głowę, pomyślał.
„Czy twój brat przyjdzie sam?” Postanowiłam wznowić naszą rozmowę. - Oczywiście, sam. Moja siostra nienawidzi mnie jeszcze bardziej. Mój brat powiedział mi, że jej mąż zginął podczas białej febry pięć lat temu, a rok wcześniej jej syn utonął. Był dorosłym facetem, wrócił z wojska. Szkoda dzieciaka. Więc zdecydowała, że wszystkie kłopoty na jej głowie są z mojego powodu. Rozkazano jej tu przyjechać. Ale nie jestem na nią zły. Niech Bóg będzie jej sędzią, a ja jestem tylko jej bratem.
Ale młodszy brat jest zawsze mile widziany. Wciąż pamiętam go jako małego chłopca. - Paweł spojrzał na zegarek. - Och, przepraszam kochanie. Całkowicie straciłem rozum. Biegnę do domu, chcę nakryć do stołu na przybycie gościa. Nie nudzić się, nie nudzić. Życie wciąż jest dobre! Uśmiechnął się biegnąc, zawinął płaszcz i pośpieszył do domu radosnym krokiem odmłodzonego mężczyzny.
Zrobił na mnie wrażenie się nim i pomyślałam: ile dobrego ma w swojej duszy ten prosty człowiek. Zrobili tak wiele podłości w jego życiu, a on raduje się życiem. Dobra robota! Każdy chciałby się od niego uczyć!
To też może cię zainteresować: Córka Kasi Kowalskiej czuje się znacznie lepiej po zdrowotnych perturbacjach. Jak teraz wygląda Ola
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Michał Wiśniewski przeżywa trudne chwile. Wciąż nie poradził sobie z tą ogromą stratą. O co chodzi
O tym się mówi: Odszedł Bronisław Cieślak. Ewa Florczak zdradziła, jaki był naprawdę znany aktor