Ale przedstawię wam jedną historię, a wtedy każdy sam zdecyduje, czy ma wiarygodną odpowiedź na to pytanie.

Kiedy moja mama i ja przeprowadziliśmy się po rozwodzie z ojcem, pierwszą osobą, którą spotkaliśmy, była sąsiadka zza ściany. Słodka, skromna staruszka. Nigdy nie obnosiła się z moralizacją i pretensjami, nie plotkowała na ławce z innymi sąsiadami (przez co, nawiasem mówiąc, jej unikali i nam doradzali to samo), po prostu uśmiechała się potulnie i była prawie niewidoczna.

Mama zaczęła utrzymywać z nią dobrosąsiedzkie stosunki, plując na opinie innych. Kiedy Anna wpadła z prośbą, jedliśmy wtedy obiad. Mama spełniła prośbę i zauważyła, że ​​Anna łapczywie wdycha zapach z kuchni. Zaprosiliśmy ją do stołu, kobieta zjadła bardzo szybko, ukradkiem się rozejrzała, zarumieniła się, podziękowała i szybko wyszła.

Mama zdała sobie sprawę, że budżet sąsiadki nie jest zbyt dobry i od tego czasu karmiła ją tym, czym mogła, a Anna przyjęła z wielką wdzięcznością, radością i jednocześnie bólem w oczach. A później poznaliśmy jej historię. Mieszkała wtedy z mężem alkoholikiem. Ma dorosłą córkę i dwoje wnucząt. Na początku ich nie widzieliśmy. Ale dziadek był zawsze i wszędzie.

Trzeźwy jeszcze mniej więcej, ale od pijaństwa nie było wytchnienia. Jednocześnie nigdy nie słyszałam podniesionego głosu sąsiadki, znosiła wszystko cicho i potulnie. W młodości wyszła za mąż za dobrego mężczyznę, któremu urodziła córkę, ale zmarł. A potem okazało się, że wyszła za mąż za jego brata - obecnego dziadka. Więc przeżyła swoje życie, bo nie było dokąd pójść, a nie chciała, żeby dziadek stracił mieszkanie w pijackim odrętwieniu - myślała o swojej córce.

Kiedyś Anna wpadła do nas niezwykle radosna. Otrzymaliśmy zaproszenie na jej urodziny. Mama odmówiła mówiąc, że będą tam krewni, a my jesteśmy obcy. Ale sąsiadka nalegała mówiąc, jak wiele dla niej znaczymy - A kto wie, może to moje ostatnie święto...

Nie można było odmówić, poszliśmy. Córka, wnuczka, Anna i dziadek (po dawce spali w sypialni). Na stole była prosta przekąska, ale była bardzo szczera komunikacja, były nawet tańce. Sąsiadka promieniała szczęściem, po raz pierwszy ją taką ujrzałam. Spotkaliśmy jej córkę i wnuczkę; nawiasem mówiąc, nie rozumiały, dlaczego jesteśmy tak bliskie jej matce.

A sześć miesięcy później Anna zmarła. Usiadła przy stole, przygryzła z bólu wargę, włożyła rękę pod głowę i siedziała tak prawie dzień, podczas gdy pijany dziadek wędrował po okolicy i nie zwracał na to uwagi. Potem przybiegł do nas, mama wezwała policję i wszystko było jasne. 2 dni i 2 noce za ścianą córka wyła przy trumnie matki.

Okazuje się, że nic nie wiedziała o życiu swojej matki. Anna nieustannie wpychała jej swoje pieniądze, mówiła, że ​​ona i jej dziadek mają wszystko. Najwyraźniej zrobiła to tak umiejętnie, że jej córka uwierzyła. Początkowo nie wierzyła nam, że jej mama żyje z dnia na dzień i że wspieraliśmy ją jedzeniem, ale potem przypomniała sobie, że po śmierci nie znalazła ani cukru, ani herbaty, praktycznie nic nie znalazła, zrozumiała, dlaczego byłyśmy tak ważne dla jej matki. A dziadek przepijał swoją emeryturę. Anny nie ma na świecie od 15 lat, ale nauczyłam się jej historii i lekcji do końca życia.

To też może cię zainteresować: Córka Kasi Kowalskiej czuje się znacznie lepiej po zdrowotnych perturbacjach. Jak teraz wygląda Ola

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Michał Wiśniewski przeżywa trudne chwile. Wciąż nie poradził sobie z tą ogromą stratą. O co chodzi

O tym się mówi: Odszedł Bronisław Cieślak. Ewa Florczak zdradziła, jaki był naprawdę znany aktor