Po blisko trzech latach od tragicznej śmierci ciężarnej Izabeli z Pszczyny, sąd ogłosił wyrok wobec lekarzy, którzy sprawowali nad nią opiekę. W tle — nierozliczony lęk, społeczny gniew i bolesna pamięć, która nie pozwala milczeć.
22. tydzień ciąży. Wody płodowe odeszły. Lekarze wiedzieli, że płód nie ma szans na przeżycie. A jednak — w oczekiwaniu na zatrzymanie bicia serca dziecka, zbyt długo zwlekano z interwencją. Kiedy nadszedł moment decyzji, było już za późno. Sepsa wygrała. Izabela zmarła. Miała 30 lat i kilkuletnią córkę.
Jej ostatnie wiadomości tekstowe wysyłane z łóżka szpitalnego były przerażająco jasne:
„Muszą czekać, aż serce przestanie bić. Sepsa mnie zjada”.
Słowa, które nigdy nie powinny były paść. I których nigdy nie powinniśmy zapomnieć.
W czwartek 17 lipca 2025 roku Sąd Rejonowy w Pszczynie ogłosił wyrok. Proces był zamknięty dla opinii publicznej. I choć nie poznaliśmy słów obrońców czy oskarżycieli, werdykt mówi sam za siebie:
- Andrzej P., oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci, został skazany na rok i sześć miesięcy więzienia oraz 6-letni zakaz wykonywania zawodu.
- Michał M., lekarz dyżurny, usłyszał wyrok roku i trzech miesięcy pozbawienia wolności, również z zakazem wykonywania zawodu na 6 lat.
- Krzysztof P., pełniący funkcję zastępcy kierownika oddziału, został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata, grzywnę i 4-letni zakaz wykonywania zawodu.
Wyrok nie jest prawomocny, ale już teraz zapisuje się w historii jako jedno z najważniejszych orzeczeń w kontekście błędów medycznych i moralnych dylematów w ochronie życia kobiet w Polsce.
Po śmierci Izabeli na ulicach polskich miast pojawiły się dziesiątki tysięcy kobiet i mężczyzn. Transparenty, znicze, czarne parasolki. Protesty odbywały się pod hasłem „Ani jednej więcej” i domagały się jednoznacznych regulacji, które w sytuacjach zagrożenia życia matki pozwolą lekarzom działać bez lęku przed odpowiedzialnością karną.
Dla wielu to właśnie lęk przed konsekwencjami prawnymi — w świetle zaostrzonego prawa aborcyjnego — mógł być jednym z czynników, które paraliżowały decyzję o natychmiastowej interwencji. I choć sąd nie oceniał kontekstu politycznego ani legislacyjnego, wielu obserwatorów podkreśla, że proces Izabeli nie odbywał się w próżni.
Rodzina Izabeli nigdy nie pragnęła zemsty. Ich walka była walką o odpowiedzialność. O prawo do życia dla kobiet. O refleksję nad systemem, w którym lekarz musi wybierać między sumieniem a interpretacją prawa.
Wydany wyrok, choć dla jednych może wydać się symboliczny, jest sygnałem: życie pacjentki to najwyższa wartość. Decyzja sądu to nie tylko rozliczenie, ale i przesłanie.
– To nie koniec. To dopiero początek zmiany, która musi nadejść – mówi jedna z organizatorek protestów z 2021 roku.