Środowa konferencja prasowa prezydenta Warszawy była nie tylko pierwszym publicznym wystąpieniem po porażce w wyborach prezydenckich, ale też symbolicznym zamknięciem kampanijnego rozdziału. Trzaskowski nie chował emocji. Mówił o dziękczynieniu, o błędach, o przyszłości. A jego słowa wybrzmiały mocniej niż niejeden wynik sondażowy.
1 czerwca 2025 roku był dniem, który wielu jego zwolenników długo zapamięta. Po pierwszych wynikach exit poll w sztabie KO panowała euforia – otwierano szampany, były uściski, była nadzieja. Jednak kilka godzin później wszystko się zmieniło. Karol Nawrocki, kandydat wspierany przez PiS, odrobił stratę i objął prowadzenie, które utrzymał aż do oficjalnego ogłoszenia wyników.
Państwowa Komisja Wyborcza podała dane: Nawrocki – 50,89 proc., Trzaskowski – 49,11 proc. Różnica? Niewiele ponad 360 tysięcy głosów. Ale politycznie – przepaść.
W środę, 4 czerwca, Trzaskowski po raz pierwszy przemówił publicznie. Wystąpienie było wyważone, ale nie chłodne. – Nie mnie oceniać kampanię wyborczą – powiedział. – Dałem z siebie wszystko. Razem z moją żoną. Dziękował za głosy, frekwencję i zaangażowanie, zwłaszcza mieszkańcom Warszawy, którzy – jak przypomniał – głosowali rekordowo licznie.
– Mam poczucie, że zrobiłem absolutnie wszystko – dodał.
Nie zabrakło refleksji nad wynikiem, ale też spokojnego przyjęcia porażki. – Wyniki były, jakie były. Dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie głos. To dla mnie ogromna wartość.
W wystąpieniu pojawiła się też wyraźna zapowiedź kontynuacji działań: – Wnioski są takie, że trzeba cały czas walczyć. Nie możemy odstawiać stopy. Jeśli chcemy, by Polska się rozwijała, wszyscy muszą się zaangażować – mówił Trzaskowski. Dodał, że polityka się zmieniła – w Polsce i Europie – a kolejne miesiące będą wymagające.
Zwrócił szczególną uwagę na młode pokolenie wyborców: – To, jak głosowali młodzi ludzie, to coś, nad czym wszyscy musimy się pochylić. Zwłaszcza ja – jako wykładowca, organizator Campus Polska Przyszłości.
Rafał Trzaskowski został zapytany również o relacje wewnątrz koalicji rządzącej. Odpowiedział jednoznacznie: – Koalicja ma się dobrze. Wotum zaufania będzie obronione. Zapowiedział spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem jeszcze tego samego dnia i podkreślił, że teraz skupia się na pracy w stolicy.
Na słowa krytyki ze strony Michała Kamińskiego, który zarzucił mu brak powagi w wieczór wyborczy, odpowiedział z klasą: – Proszę mnie zwolnić z komentowania takich wypowiedzi. Nie mam zwyczaju odpowiadać na złośliwości. Jeśli ktoś chce rozliczać – niech zacznie od siebie.
Choć Trzaskowski nie mówił wprost o dalszych planach politycznych, jego wypowiedź była jasnym sygnałem, że nie zamierza wycofać się z życia publicznego. Pokazał się jako polityk dojrzały, gotowy do wyciągania wniosków, ale nie pogrążony w goryczy.
– Polityka nie jest od tego, żeby się obrażać. Trzeba iść do przodu – zakończył.
To nie był pogrzeb kampanii, ale raczej deklaracja dalszego marszu. Trzaskowski po przegranej nie znika – wraca. I choć może nie z nowym mandatem, to z nowym bagażem doświadczeń i – jak można przypuszczać – jeszcze większą determinacją.