Do działającego od 16 lat okna życia w siedzibie Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza trafiło dziecko. Tym razem jednak nie był to noworodek. Alarm rozbrzmiał, gdy za szybą pojawił się chłopiec, który – jak się okazało – ma około dwóch lat.

Wydarzenie było bezprecedensowe. Dotąd do okna życia trafiały przede wszystkim niemowlęta – dzieci, które nie miały jeszcze tożsamości i których los dopiero miał się ułożyć. Ten chłopiec był jednak inny. Mówił, komunikował się i – jak podkreślają siostry – był wyjątkowo rezolutny.

– Dziękował za wszystko, był bardzo grzeczny i uśmiechnięty. Powiedział, że przyprowadził go tata i że miał lizaka – relacjonowała w rozmowie z Radiem Eska siostra Ewa Jędrzejak z fundacji Evangelium Vitae.

Dziecko od razu trafiło do szpitala na badania, a następnie objęto je opieką tymczasową. Przypadek jednak znacznie różni się od standardowych procedur, które obowiązują w sytuacjach pozostawienia noworodków. Dwuletni chłopiec prawdopodobnie posiada już nadany PESEL, być może uczęszczał do placówki opiekuńczej lub przedszkola. Śledczy podjęli więc działania mające na celu ustalenie jego tożsamości i odnalezienie rodziców.

Okoliczności wskazują, że w rodzinie dziecka mogło dojść do poważnego kryzysu. Czy była to dramatyczna decyzja podyktowana bezradnością? A może próba zapewnienia dziecku bezpieczeństwa w sytuacji, w której zabrakło innych opcji?

– Rozumiemy, że niektóre sytuacje rodzinne mogą być bardzo trudne. Ale warto wtedy porozmawiać, poszukać innej drogi, sięgnąć po pomoc. Jesteśmy tu także po to, by wspierać, zanim będzie za późno – zaznacza siostra Jędrzejak.

Wiele osób zadaje sobie pytanie, co naprawdę wydarzyło się w tej rodzinie i dlaczego chłopiec został pozostawiony. Jedno jest pewne – okno życia spełniło swoją funkcję. Dziecko znalazło się w bezpiecznym miejscu. Teraz czas na odpowiedzi i decyzje, które mogą ukształtować jego przyszłość.