Siedziałam w kuchni, wpatrując się w telefon, który po raz kolejny wibrował na stole. Dzwonił on. Ojciec.

Mężczyzna, który nie był dla mnie nikim więcej niż wspomnieniem.

Nie odebrałam.

Patrzyłam, jak ekran ciemnieje, a po chwili pojawia się powiadomienie o nieodebranym połączeniu. Kolejne do kolekcji.

Kiedyś marzyłam o tym, żeby zadzwonili. Żeby usłyszeć ich głosy, żeby powiedzieli mi, że to był błąd, że mnie kochali, że chcą mnie odzyskać.

Ale oni nigdy nie dzwonili.

Nie wtedy, gdy leżałam sama w łóżku w domu dziecka, wsłuchując się w oddechy innych porzuconych dzieci.
Nie wtedy, gdy płakałam w szkole, bo inne dzieci śmiały się, że nikt mnie nie chciał.
Nie wtedy, gdy dorastałam, ucząc się życia bez ich wsparcia.

A teraz, po tylu latach, nagle sobie przypomnieli.

— Twoi rodzice są w trudnej sytuacji — powiedziała mi przez telefon ciotka, której nie widziałam od lat. — Są chorzy. Nie mają nikogo.

— To nie są moi rodzice — odpowiedziałam sucho.

— Ale przecież… oni cię wychowali…

Zaśmiałam się gorzko.

— Nie. Wychowałam się sama.

Minęło kilka dni, zanim w końcu zdecydowałam się pojechać. Nie dla nich. Dla siebie.

Chciałam zobaczyć, czy naprawdę nie czuję już nic.

Kiedy stanęłam w progu ich mieszkania, uderzył mnie zapach starości i zaniedbania.

Na kanapie siedziała kobieta, która kiedyś była moją matką. Wychudzona, przygarbiona, z oczami pełnymi strachu i bólu.

— Dziecko… — wyszeptała, jakby bała się, że zniknę, jeśli powie to głośniej.

Ojciec stał obok niej, podpierając się laską.

— Nie mamy nikogo… Potrzebujemy cię…

Spojrzałam na nich.

I wtedy wszystko wróciło.

Tamten dzień, gdy miałam pięć lat.

Gdy zaprowadzili mnie do obcego budynku i powiedzieli, że zaraz wrócą.

Ale nigdy nie wrócili.

Gdy wołałam ich imiona, płakałam, błagałam, żeby mnie zabrali.

A oni po prostu… zniknęli.

I teraz, po tylu latach, przyszli błagać mnie, żebym to ja ich uratowała?

— Ja też nie miałam nikogo — powiedziałam zimno.

— Ale jesteśmy rodziną… — matka rozpłakała się, zakrywając twarz dłońmi.

Zacisnęłam pięści.

Rodzina?

Rodzina nie zostawia.

Rodzina nie skazuje dziecka na życie w samotności i bólu.

— Nie — powiedziałam cicho. — Nie jesteśmy rodziną.

Odwróciłam się i wyszłam.

Nie obejrzałam się za siebie.

Nie poczułam ulgi.

Ale nie poczułam też niczego więcej.

Bo dla mnie oni przestali istnieć już dawno temu.