Dlatego nie widziałam potrzeby dawania pieniędzy, bo stać mnie było na kupno drogiego prezentu. Mój brat ma 32 lata, jest żonaty od pięciu lat. Kilka lat temu urodziła im się córka.

Przez rok mieszkał w mieszkaniu z teściową, ale nie mógł tego dłużej tolerować i przeniósł rodzinę do wynajętego mieszkania. To właśnie wtedy zaczęłam słyszeć od brata takie zwroty.

- Sam nie będę w stanie kupić tacie czegoś drogiego na urodziny. We dwójkę moglibyśmy podzielić koszt na pół i nie wyróżnialibyśmy się.

Nie pociągała mnie ta opcja, zawsze z mężem wybieraliśmy co podarować moim rodzicom lub jego rodzicom. Ale mój brat zapytał, zgodziliśmy się. Tak powiedział mi wtedy Filip:

- Kupmy sami, jak zwykle, a szwagier da tyle, ile będzie mógł.

I tak zrobiliśmy. Pierwszy prezent kupiliśmy dla taty. Wybrałam drogi zestaw narzędzi, ponieważ mój ojciec często robił rzeczy w daczy. Kiedy mój brat usłyszał cenę, był oburzony.

- Wow! Gdzie znalazłaś taką drogą rzecz? Prezent powinien być skromniejszy!

- W takim razie wybierz go sam. Wszystko mi pasuje.

- Nie zrezygnuję ze swojej części, ale nie mam teraz tyle pieniędzy. Mogę dać tylko kilka stówek i to nie od razu.

Nie miałam wyboru, musiałam się zgodzić. W dniu urodzin brat i bratowa promienieli szczęściem, że mogli dać razem z nami. Dług сzekałam sześć miesięcy.

Dwa tygodnie przed urodzinami mojej matki ponownie zadzwoniłam do brata, aby zapytać, co damy. Miałam kilka opcji, chciałam wybrać jedną z nim. Kiedy usłyszał cenę, znów się oburzył.

- Czy ty postradałaś zmysły? Skąd ty bierzesz takie ceny? To dla mnie zbyt wyszukane. Alicja jest w ciąży, a ja dopiero co byłem w stanie ci zwrócić pieniądze za poprzedni prezent. No dalej, wybierz coś tańszego.

- Więc nie będziemy już tego robić razem. Daj tyle, na ile cię stać.

-Chcesz, żebym poczuł się, jak nieudacznik? Więc ty przychodzisz z drogim prezentem, a ja z pudełkiem czekoladek? Kup, co chcesz, a ja oddam ci później.

Tym razem też się zgodziłam. Czekałam na oddanie długu prawie rok. Znowu były urodziny mojego taty. Postanowiłam, że nie będę już dzwonić do brata i prosić go o pieniądze. Razem z mężem kupiliśmy prezent. Rano, zanim pojechałam do taty, zadzwonił brat.

- Kupiłaś prezent? Co zamierzamy dać?

- Obudził się. Nie wiem, co ty dajesz, ale my już kupiliśmy prezent.

Nie jestem snobem. Uważam, że każdy powinien żyć na miarę swoich możliwości. Mój mąż i ja możemy sobie na to pozwolić, nie kupujemy prezentów na kredyt! Poza tym chciałam dać rodzicom coś, czego potrzebują.

Chciałam mieć pewność, że moje pudełko nie będzie stało tylko na półce w garażu. Mama i tata doskonale wiedzą, jak mieszka Zbyszek, mój ojciec nie obraziłby się, gdyby brat po prostu przyjechał z rodziną, przywiózł ciasto i butelkę wina. Nie ma w tym nic złego.

Kiedy dotarliśmy do domu moich rodziców, zastaliśmy tatę smutnego. Okazało się, że brat zadzwonił i powiedział, żeby się go nie spodziewać, bo nie przyjedzie.

Nie ma pieniędzy na pieluchy, nie mówiąc już o prezencie. I nie chce czuć się pokrzywdzony na moim tle. Czyli to moja wina, że nie może zarabiać pieniędzy i żyje w ubóstwie...