Mam już trzydzieści pięć lat, a mama nadal zachowuje się, jakbym dopiero zaczęła pierwszą klasę. Po prostu nie mogę się przyzwyczaić do tej jej mody - zawsze obiecuje wielkie rzeczy, a potem nic nie robi, jakby w ogóle jej to nie dotyczyło.

Cóż, nie możesz lub nie chcesz, więc dlaczego obiecujesz?

Kiedy zadaję pytanie, czy nie pamiętają, jak obiecali dać pół miliona złotych na nowy start w życiu, słyszę, że nie są mi nic winni, albo, że "co z tego, że tak powiedziałam"...

W zasadzie potrzebowaliśmy czasu, aby zastanowić się, jak wykorzystać obiecane pieniądze. Walery zdecydował się kupić samochód, a ja marzyłam o własnym rodzinnym gnieździe.

Właśnie o tym wszystkim głośno myśleliśmy! Rodzice dowiedzieli się, że ojciec zdecydował się oddać nam swój samochód, abyśmy nadal patrzyli w stronę naszego mieszkania.

I tak jechaliśmy przez te dwa miesiące, szukaliśmy, wybieraliśmy i w jednym z nowych budynków już daliśmy zadatek, wiedzieliśmy, że jest obiecane pół miliona. A dwa miesiące później okazuje się, że mama znowu zostawiła te pieniądze w banku na rok!

Mówię: "mamo, jak to możliwe? Oglądaliśmy już mieszkanie, ale ona na to, że niczego nie obiecywała!

"Jesteś jeszcze za młoda, żeby zarządzać takimi pieniędzmi".

Spójrz, jaki masz bałagan w kuchni, wkrótce Walery cię opuści, taka bezużyteczna gospodyni! Na wszystkie argumenty, które obiecała i przy wszystkich, powiedziała: i co z tego?

Teraz zmieniłam zdanie, nie obiecałam, że kupię ci mieszkanie. Wychowałam cię, wykształciłam, nauczyłam, od tego momentu wszystko rób sama.

Generalnie postanowiliśmy nie polegać już na mamie. Rok później wzięliśmy kredyt hipoteczny, na szczęście oboje mieliśmy normalną pracę, urodziłam córeczkę i wychowywałam ją w domu do drugiego roku życia.

Nowa babcia obiecała pomóc przy wnuku, ale to wszystko, przyszła popatrzeć, wypić herbatę i iść do domu. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni.

Ale potem musiałam pilnie iść do pracy, inna dziewczyna poszła na urlop macierzyński. Zaczęliśmy szukać niani, która mogłaby spędzić czas z maluchem, było jeszcze za wcześnie, aby posłać go do przedszkola.

Zapytałam mamę, a ona powiedziała: no masz... - zapłać komuś pieniądze! Za te pieniądze posiedzę sobie. Myślę, ok, spróbujmy. Walery tylko wzruszył ramionami.

Pierwszego wieczoru utknęliśmy w korku i dotarliśmy do domu godzinę później, niż planowaliśmy. Trzeba było słyszeć tę awanturę!

Matka, choć obiecała pomóc przy wnuku, zapowiedziała, że nie przyjdzie następnego dnia i w kolejne też...